Tak wiele mówi się o rutynie w życiu dziecka. Maluchy lubią funkcjonować w bezpiecznej czasoprzestrzeni, w której łatwo im przewidzieć, co nastąpi za chwilę. Wtedy są spokojne i szczęśliwe. Od narodzin Małego Astronauty starałam się wprowadzać stały plan. Zapisywałam każdą porę karmienia i drzemki. W notatniku pokarmowym przewijały się już setki cyfr, a ja niczym bohater dobrej sensacji starałam się odnaleźć wspólne ogniwo matematycznego klucza. W końcu poddałam się i pogodziłam z faktem, że ukochaną rutyną JJ jest regularne wprowadzanie zmian do naszego wspólnego życia. Wszystko zależne jest od pierwszego karmienia, drzemek, które różnią się porą i długością, zabawą, która również każdego dnia różni się intensywnością. Jedynie kąpiel mamy o podobnej porze, aby później Synek mógł zaskoczyć nas innym sposobem zasypiania. Nic innego nam nie pozostało, jak nauczyć się elastyczności i dostosować do codziennych zmian. Całe szczęście osłodą braku stabilności dnia stały się inne, tak nagle przychodzące, zmiany w rozwoju Malucha.
Etykiety
badania
(3)
bunt
(1)
choroby
(5)
ciążowa moda
(15)
ciążowe emocje
(25)
ciążowe tematy
(8)
dziecko i kot
(5)
gadżety
(1)
garderoba astronauty
(3)
garderoba kulki
(1)
gry i zabawy
(14)
konkurs
(2)
książki i poradniki
(2)
kulinarnie
(4)
macierzyństwo
(59)
mama wraca do pracy
(6)
odpieluchowanie
(1)
pociążowa moda
(2)
podróże
(8)
rodzeństwo
(11)
rozwój astronauty
(49)
rozwój kulki
(6)
skoki rozwojowe
(5)
tacierzyństwo
(2)
wychowanie
(9)
wyprawka
(10)
zachcianki
(3)
związek
(3)
żłobek
(4)
żywienie
(12)
heheh u nas to samo. ale powiem Ci ze wiekszosc czynnosci i ak jet mniej wiecej o tej samej porze, bo wstajecie na pewno okolo jakiejs godziny, pozniej drzemki w ciagu dnai wcale nie musza byc takie same, zalezy od pogody, wymeczenia dziecka ;] ja juz na glowe dostaje troche, bo czuje sie jak by ciagle byl jeden i ten sam dzien przez ta rutyne.:D
OdpowiedzUsuńA ja muszę Ci się pochwalić kochana, że u nas rutyną od nocy 4 stało się samodzilne Kapelusznika zasypianie,z czego dumna jestem jak paw!;-)
OdpowiedzUsuńsuper!!! to ja jestem z Ciebie dumna:-) my już od kilku tygodni zasypiamy samodzielnie i zobaczysz jakie to szczęście i ulga w codzienności!
OdpowiedzUsuńa ja kocham jak mały zasypia obok mnie, wtulony. wcale mi to nie przeszkadza ani nie ciąży. o 20 zwykle już spi. koło 21 - 23 budzi się ze dwa razy na 10 minutową przytulankę i śpi dalej. nie wiem więc o jakiej uldze piszecie bo dla mnie usypianie konusa to wielka przyjemność. nic mnie tak nie zachwyca jak jego uśmiech kiedy już na wpół przytomny patrzy mi w oczy, coś tam jeszcze guga i zasypia.
OdpowiedzUsuńU mnie również nie ma mowy o rutynie :( Tyle ze Bartosz zasypia sam a ja tak bardzo chciala bym go potulić do snu :( Niestety w ramionach nie uśnie
OdpowiedzUsuńJak ja się nie mogę doczekać tej "rutyny" :)
OdpowiedzUsuńco do antyrutyny :))), z której tylko kąpiel jest w miarę stałym punktem programu, ujęłaś to bezbłędnie! ja też zamierzałam prowadzić zapiski scenarzysty z dnia Malutkiej, ale jakoś intuicyjnie dałam z tym spokój, staram się tylko wychwytywać skoki rozwojowe, a tak funkcjonujemy "na czuja" każdego dnia od nowa :)
OdpowiedzUsuńa co do zasypiania to jam Ci jest taka jak Hafija, zasypiamy z Malutką w dużym łóżku i tak śpimy całą nockę... do dziś... :)))) bo dziś Malutka o PIERWSZY RAZ OD PÓŁ ROKU 23:45 przebudziła się i słodziasznie buszowała do tej to oto pory, czyli 1:45 - tak więc nigdy nie wiemy, kiedy wypadniemy z rutyny :))))
ale JJ ma minę :-) mam identycznie - kapiel o 20, spanie 0 21 - jedynie 2 rzeczy stale, dalej.. są tylko smoki.. ;-)
OdpowiedzUsuńHafija dobrze wiesz, że nie każdy maluch funkcjinuje tak jak Twój Synek. Gdybyś przez dwa miesiące szukała sposobu na zasypianie, ponieważ dziecko płakałoby bardzo zarówno w łóżeczku, w łóżku przy Tobie, na rękach czy po jedzeniu i odłożeniu to wiedziałabyś o jakiej uldze piszę. Dlatego wybrałam jeden sposób zasypiania i nauczyłam JJ, że jest bezpieczny. Gdy zasypia również się do mnie uśmiecha i guga, gdy rano budzi się woła mnie i śmieje się od ucha do ucha, ponieważ przyszłam. Wie, że jestem zawsze, gdy mnie potrzebuje. I jestem bardzo szczęśliwa ponieważ, wiem, że nauczyłam go bezpiecznego i samodzielnego zasypiania i już w przyszłości nie grozi nam kolejny kryzys spowodowany rozłąką przed zasypianiem.
OdpowiedzUsuńP.S. poza tym jestem typem mamy, która od początku stawia na samodzielność Synka. Zasypia w swoim łóżeczku, nie mam poczucia winy i potrzeby przytulania, gdy samodzielnie leży na macie i sobie guga. I nie uważam, że postępuję źle skoro Kubuś każdego dnia jest bardzo radosny.
OdpowiedzUsuńNie martwię się że mi grozi kryzys związany z zasypianiem. Nawet nie biorę tego pod uwagę, bo jak będzie chciał zasypiać z nami to będzie jak nie to nie. Nie jest to dla mnie problem,ani nie spędza mi to snu z powiek. Ale masz rację moje dziecko jest dla mnie bardzo "łaskawe" i potrafi się godzinami bawić sam na macie i sam zasnąć na drzemkę (ale na przytuleniu zasypia w krótką chwilę ergo bardziej mi się opłaca go przytulić i po chwili mam już śpiocha w łóżeczku, bo przecież nie śpię z nim tylko odkładam do łóżeczka), a płakanie intensywne znam tyko ze szczepienia. Wszystko zależy od sposobu jaki wybierze mama - my jesteśmy rodzicami przytulaśnymi i całej trójce nasz układ służy. (z resztą piszę o tym posta od kilku dni to zobaczysz i będziesz mogla mi tam "napisać" he he ;] ) Nie chciałam Cię atakować, może się nie zrozumiałyśmy. Co rodzina to sposoby, co mama to rodzaj wychowania inny.
OdpowiedzUsuńU mnie natomiast rutyna się klaruje, jemy w określonych godzinach +/- 30 minut zależy o której wstaniemy, no i z tego wychodzi pora drzemy i zabawy.
ps: no bo spójrz na mnie i Vinti - w milionach rzeczy się nie zgadzamy ale wspólny mianownik zawsze znajdziemy ;)
OdpowiedzUsuńW macierzyństwie największą rutyną jest właśnie brak rutyny. Bo niby wszystko poukładane, utrzymane w jakimś konkretnym schemacie, a maluch co raz to sobie ten schemat przestawia, ot tak, żeby rodzice nie wpadli z rutynę:) Dba o to, by nie było nudno:)
OdpowiedzUsuńA co do zasypiania...będzie o tym post:) I przedstawię moją metodę Julisiaczkową:D
Mnie z rutyną też nie idzie...
OdpowiedzUsuńEch, daleko nam do rutyny, ale fakt kąpiel jest o mniej-więcej stałej porze, a reszta...reszta to wielka niewiadoma.
OdpowiedzUsuńHafija. Jak mawiał klasyk kina: "nie mylmy ze sobą dwóch systemów walutowych":-) to, że JJ usypia samodzielnie w łóżeczku (co osobiście uznaję za wielki sukces) nie oznacza, że nie jestem typem przytulaczka. Przytulam Synka bardzo dużo, głaszczę, całuję, więc pod Twoim wpisem, na który czekam z niecierpliwością, pewnie komentarz będzie na tak:-)Natomiast rzeczywiście Twój Synek jest bardzo łaskawy, ponieważ my taki płacz jak przy szczepieniu mieliśmy przez kilka tygodni przed dosłownie każdym zasypianiem, stąd słowo ulga w moim komentarzu. Nawet nie wiesz jak wielka jest moja radość odkąd Kubuś zasypia z uśmiechem i tak samo się budzi. I uważam, że w tym przypadku brak przytulania przed zasypianiem się opłaca.
OdpowiedzUsuńO rany, napisałam się i napisałam i komputer mi zjadł =/
OdpowiedzUsuńOpublikuję swojego posta z lekkim opóźnieniem żeby nie było, że jakąś wojnę prowadzimy ;)
:-) publikuj kiedy masz tylko ochotę:-) gdybyśmy prowadziły wojnę to nie czytałybyśmy swoich blogów, poza tym trudno prowadzić wojnę w zagadnieniu, na którym tak naprawdę jeszcze mało się znamy. Obie próbujemy, staramy się jak najlepiej potrafimy, kochamy swoich Synków ponad wszystko i to co nas łączy to wspólny cel: aby byli kochani i szczęśliwi. A jak do tego dochodzimy to już nasza wyłącznie sprawa.
OdpowiedzUsuńDziecko jest kompetentne (jeśli mnie czytacie, to wiecie że uwielbiam to określenie) i dlatego nie rytm dnia a jego potrzeby biorą górę. Śpi bo jest śpiące, je bo jest głodne, bawi się bo to jego aktywny czas i zegarowi nic do tego. Dziecko jest kompetentne od samego początku
OdpowiedzUsuńto widzę, że nie tylko ja nie uporządkowałam dnia! to w sumie fantastycznie, bo wydawało mi się, że jestem jedyną gnuśną matką świata, która nie ma rutyny co do kwadransa przez cały dzień! i dokłądnie tak samo jest u nas, że jedyny stały punkt to stała pora kąpieli, ostatniego karmienia i spania... a poranek już nam spontanicznie się układa. dużo też zależy od pogody i czy cokolwiek mamy do załatwienia, czy czas należy do nas :) bardzo Ci dziękuję za spokój, jaki na mnie właśnie spłynął :)
OdpowiedzUsuńDzieciaki sobie dadzą radęi nie pozwolą zrobic krzywdy zbyt łatwo :) A jeśli mamy je kochają - tak jak Ty, to z resztą spokojnie i na luzie. Jak Piotrek był mały (czyli - prawie pięć lat temu, ratunku, kiedy to minęło!!!), też nie mialam stałego rytmu. Zwłaszcza, zę i bez dziecka byłam mało systematyczna. Nie byłam przy nim stanie upilnować stałych pór róznych rzeczy, ale dałam mu stały rytuał zasypiania - i to chyba było najważniejsze, nawet, jeśli zmieniała sie godzina, to sposób był ten sam. I , z drobnymi zmianami, jest do dziś - kolacja, mycie, czytanie lub spiewanie i spać. I działa jak złoto, a do tego najgorszą karą dla dziecka jest uttrata wieczornego czytania. Dla nas też, tak prawdę mówiąc :)
OdpowiedzUsuń