wtorek, 5 lipca 2011

równouprawnienie rodzicielskie

"Bo Ty jesteś mamą" często słyszę, gdy rozmowa schodzi na tematy związane z JJ i tym, kto powinien zajmować się dzieckiem w domu. Oczywiście jestem mamą. Niezaprzeczalnie, niepodważalnie jestem mamą Małego Astronauty. Tak samo jak równie niezaprzeczalnie i niepodważalnie Tatą jego jest Kris. Dlatego nie widzę powodu, dla którego miałabym przywłaszczać sobie prawo do pełnej opieki nad Maluszkiem. Na początku chciałam w pewien sposób chronić mojego męża. Wiedziałam, że chodzi do pracy, często wraca zmęczony, więc starałam się jak najwięcej zajmować JJ, aby Kris miał czas dla siebie. Usłyszałam wtedy od niego: proszę, nie odsuwaj mnie od naszego Synka. I to otworzyło mi oczy. Jestem za równouprawnieniem rodzicielskim: za tym, aby mężczyzna przewijał, kąpał, odbijał, bawił się, śpiewał, rozmawiał, usypiał, chodził na solo spacery, zostawał z dzieckiem sam na sam w domu i zmagał się z dziecięcymi problemami. Ponieważ zasługuje na te chwile. Zasługuje na to, aby związać się z Maluchem podczas tych zwykłych czynności  z codzienności. Nie doświadczy karmienia piersią. Ale czuję, że panowie odbiją to sobie w przyszłości, gdy mama nie będzie dopuszczona do pewnych astronomicznych zagadnień.


12 komentarzy:

  1. Nie wyobrażam sobie odsunięcia męża od tych czynności. To naturalne że robi to samo co ja oprócz cycko-karmienia i rodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. znam ten problem od podszewki. do 9 miesiąca życia Mateusza M. tylko go nosił od czasu do czasu, dopiero potem zaczął go kąpać, bawić itd. z przewijaniem długo, bardzo długo miał opory. teraz są prawie nierozłączni. Pojawiła się wiktoria i znowu to samo. weźmie ją na ręce na moją wyraźną prośbę. Jak się wkurzyła, ze trzeba go prawie zmuszać, to wyznał, ze jest taka kruchutka, ze boi się, że ją skrzywdzi. Rozbroił mnie tym i dałam mu spokój. widzę, że im starsza, tym częściej ląduje u taty na rękach, ale cała reszta należy do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny!Astonauta jest absolutnie kosmicznie piękny.
    Szkoda, że tak mało mam ma takie podejście, bo przez to mało synów ma fajnych tatów...
    Ja, jak włącza mi sie chronienie męża, to od razu przełączam się na siebie...Bo czy ja nie zasługuję na ochronę?;-)
    To jest chyba, jak to mówisz - dobry egoizm;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. u nas to równouprawnienie wypływa jakoś tak naturalnie, mąż przy pierwszym synu bardzo dużo mi pomagał, bo: chciał, bo lubił, bo pisałam magisterkę, bo potem robiłąm doktorat, bo do 20-tej wieczorem prowadziłam zajęcia ze studentami na uczelni (po mojej etatowej pracy do 16-tej w firmie), a tata spacerował z Małym po toruńskim deptaku wiosenną porą... - to był taki wspólny jednoczący "hardkor" :))) a teraz ja go chronię trochę, bo po zawale serca po prostu zwyczajnie nie może tyle nosić na rękach Malej, ile by chciał... jednak uczestniczy w tylu wspólnych czynnościach przy Malutkiej, ile tylko podpowiada mu jego serce...

    OdpowiedzUsuń
  5. nasz tata lubi spacery z małym i noszenie go po karmieniu (początkowo nie umiał) oraz pomoc przy kąpieli; już kilkakrotnie go ululał :-)
    masz rację, nie zmuszę malucha do niczego.. i nie wiem dlaczego próbowałam.. chyba ze stresu :-(

    OdpowiedzUsuń
  6. Normalne ludzkie podejście do sprawy - pęknie. Niestety bardzo często potępiane przez innych, co tu dużo mówić inne kobiety. Ile razy słyszałam teksty "co za babsztyl, nie dość że chłop zmęczony po pracy wraca to ona mu jeszcze dziecko na łeb zwala", a potem "mój mąż nie ma kompletnie kontaktu z dziećmi, no nie umie z nimi rozmawiać tylko na nich krzyczy"

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak! Zgadzam się w stu procentach.
    I nie znoszę jak ktoś mówi: "Przecież to mężczyzna. więc wiadomo, że sobie tak dobrze nie poradzi".

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie możemy odsuwać mężczyzn od dzieci tylko dlatego, że są mężczyznami i zamykać dziecko w babskim kręgu matka-babcia-ciocia-matka-babcia...bo raz, że skrzywdzimy dziecko, dwa że skrzywdzimy męża, trzy, że skrzywdzimy same siebie obciążone nadmiarem obowiązków... i zaburzymy komunikację w naszej małej rodzinie.
    Zdjęcie rozczulające!

    OdpowiedzUsuń
  9. Inaczej sobie nie wyobrażam! Sama nie dałabym rady albo dałabym, ale wykończyłabym się prędzej czy później ;-) Jakoś naturalne nam się wydaje, że mąż uczestniczy tak samo jak ja w życiu i opiece naszego dziecka. Muszę nawet przyznać, że na początku robił to o wiele częściej i wyręczał mnie w prawie wszystkim (oprócz karmienia, oczywiście).

    OdpowiedzUsuń
  10. strasznie fajnie to ujęłaś :) to prawda, że czasem zawłaszczamy nieświadomie, choć intencje są inne. do tego wszystkiego mi się czasem włącza zazdrosna matka, jak widzę, że się świetnie bawią i gulgoczą to mi smutno, bez sensu oczywiscie, ale zazdrosna jestem i o jednego i o drugiego :) taka ta babska natura :)

    OdpowiedzUsuń
  11. U nas jest podział ról, tata kąpie - tak było przy Adusi i teraz jest przy mikołaju, a ja pełnię rolę głównego żywieniowca. Ada nam się wychowała w biegu i przypadkiem, bo w takim okresie mojego życia zawodowego się urodziła, a Mikołaj ma już więcej mojej uwagi i chyba pierwszy raz w życiu zajmuję się tylko albo aż dziećmi. Właśnie wprowadzamy w życie tzw. grafik dla dwójki, jak to zrobić, aby nie wykończyć się i aby żadne z dzieci nie czuło się odrzucone. Wyzwanie, które mam nadzieję nas nie przerośnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. W 4 miesiącu dzieci zaczynają wolniej przybierać, a niektóre nawet chudną! Mój ostatnio w miesiąc zrobił 300 g i nie wzbudziło to w nikim niepokoju bo, jest wesoły, śmieje się, ma ładną skórę, odruchy prawidłowe, rozwija się więc jak to pediatra mówi "Ten typ tak ma"

    OdpowiedzUsuń