sobota, 29 czerwca 2013

łomot serca

Sobotnie popołudnie. Deserowe spotkanie ze znajomymi. Nad rzeką bulwar a na nim dni województwa. Ludzie, gwar, głośna muzyka, namioty, koncerty, gry i zabawy. Kubuś wyrywa się Krisowi, biegnie, "jeszcze tylko aparat wezmę", idę i NIE WIDZĘ GO! Biegam, szukam, serce wali jak oszalałe, "czy widziała Pani małego chłopca w szarej czapce?", w ciągu sekundy milion obrazów: ktoś go zabiera, zgubił się i nie znajdę go już nigdy, na pewno się boi, biedny, BOŻE rzeka!, a co jeżeli nie zdążę i wpadnie? Z rozpaczą wołam Krisa. Szybko musiałam podzielić się z nim tym niewyobrażalnie wielkim lękiem, bo sama nie byłam w stanie go udźwignąć. JEST! Z jaką ulgą go ujrzałam. W namiocie Woodstock podrygiwał szczęśliwy przed nagraniem koncertu. Wszystko to trwało może dwie minuty, a ja czułam powolny strach wieczności. Tak bardzo nie bałam się jeszcze nigdy.




środa, 26 czerwca 2013

perfekcyjna w niedoskonałościach

Z każdej strony atakuje nas perfekcyjna nagonka na perfekcjonizm. Perfekcyjna Pani Domu białą rękawiczką wyciera kurz z zakamarków naszego życia, grożąc palcem "no no no", perfekcyjnie zadbane perfekcyjne mamy, z perfekcyjnie wychowanymi i perfekcyjnie ubranymi dziećmi, od śniadania perfekcyjną mądrością mącą nam spokój, perfekcyjni pracownicy perfekcyjnie spełnieni perfekcyjnie podnoszą nam perfekcyjną poprzeczkę. I tak nakręca się ten perfekcyjny świat, wzbudzając w tym rzeczywistym świecie niepotrzebne poczucie winy, ciągłą frustrację i niezadowolenie. A przecież nie o to w życiu chodzi. Chodzi o to, aby być sobą i z sobą być szczęśliwym. Bo IDEAŁ nie istnieje. Jest jak bańska mydlana stworzona przez czyjeś wyobrażenia, pęka przy spotkaniu z innymi wyobrażeniami. Nie jestem mamą idealną. Nawet nie jestem mamą idealną dla własnych Synków, bo dobrze wiem, że mogłoby być w pewnych kwestiach lepiej. Kładę dzieci spać o godzinie 19.00, bo lubię spokojne, samotne lub tylko z mężem wieczory, czasami jestem tak zmęczona, że z niecierpliwością odliczam czas, kiedy w końcu pójdą spać, na skrzydłach radości wyfruwam z domu do sklepu, na bezalkoholowe z przyjaciółką lub fitness, Kamilek noc przesypia w swoim łóżeczku, w swoim pokoiku, Kubusia w środku nocy zabieram do naszej sypialni, rano dzieci obudzone zajmują się same sobą (JJ rozrabia w sypialni, Kulka bawi się w foteliku), abym mogła pospać trochę dłużej, czasami Kubuś po komunikacie "kupa" (w pieluszce) słyszy "daj mi Synku jeszcze dziesięć minut", niecodziennie myję Kubie zęby, z radością wielką przyjęłam fakt, że Starszak polubił żłobek, bo w czasie, gdy jest tam świetnie karmiony, rozbawiony i edukowany, ja mam kwestie dla niego obiadu, rozwijających gier i zabaw z głowy, łapię oddech i poświęcam czas Kulce i sobie, z lubością wykorzystuję fakt, że Kamilek lubi leżaczek z zabawkami, dzięki temu jestem najedzona, wykąpana i ubrana, czasami gdy jest przemęczony i kładę go na drzemkę popłakuje, ale nie lulam go, bo wiem, że jest to kwestia pięciu minut, Kamilka przez sześć miesięcy karmiłam tylko piersią, dopiero teraz wprowadzam pierwsze nowości prosto ze słoiczków, jestem oziębła kulinarnie, gotuję, gdyż muszę, przez to mam pole do popisu w żywieniowych wykroczeniach przy karmieniu Kubusia, nie unikamy czekolady i lizaków, dostał też mielonego z "pomysłu na" i nie raz pizzę, makaron w restauracji, przy dzieciach zdarzało nam się kłócić, przekląć też nie raz, nie stosuję kar, bo nie widzę podstaw, JJ'owi pozwalam na wiele (w granicach rozsądku), książeczki mamy pogryzione, niektóre w częściach, szafka pod telewizorem została ozdobiona "peppą" kredkami bambino (Picasso by się nie powstydził), są dni, gdy nie mam ochoty na nic, jestem małomówna, na zabawę i radosne pląsy tym bardziej nie mam ochoty, denerwuję się, krzyczę, są dni, gdy nawet czytana do snu bajka mnie irytuje, więc daję buziaka, mówię dobranoc i wychodzę. Jestem mamą niedoskonałą. Po prostu JESTEM.


poniedziałek, 24 czerwca 2013

jaki będziesz?

Gdy byłam w ciąży z Kulką, zastanawiałam się jaki będzie. A dokładniej czy będzie podobny do JJ'a, czy może zupełnie inny, czy kruchy, drobny, a może duży, czy żywiołowy i wrażliwy, a może spokojny i bardzo cierpliwy. Odkąd jest z nami, każdego dnia nadziwić się nie mogę, jak bardzo różni się od brata. I gdy obserwuję Kubusia, to jaki jest energiczny, niecierpliwy, jak góra pięć minut nad jedną zabawą jest w stanie się pochylić i od razu wyszukuje sobie kolejne atrakcje, jak skacze po meblach, jak odskakuje mu głowa na placu zabaw, jak emocjonalnie reaguje, jak śpiewa i gada gada gada, wtedy przytulam spokojnego leniwca, nos w fałdkach tłuszczu skrywam i coraz częściej zadaję mu pytanie: "jaki będziesz?". Z jednej strony doczekać nie mogę się już tego czasu, odkrycia tajemnicy przyszłości, ich wspólnych zabaw, braterskich aktywnych relacji, z drugiej strony chciałabym zatrzymać zegar, aby kipiący radością Kubuś został dwulatkiem, a cierpliwa i wiele znosząca Kulka półrocznym niemowlaczkiem.







piątek, 21 czerwca 2013

jestem bohaterką w swoim domu

Pobudki o 6 rano znaczącym "nie chcę już!" lub "peppa peppa" i mały palec wskazujący na szybę wymazaną moim korektorem, karmienie Kamilka, szybki prysznic, ubieranie całej bandy, spacer po świeże bułeczki, a na nim domofony, piesek i przybrani dziadkowie czekający od progu z, o zgrozo, przedśniadaniowymi czekoladkami, zakupy, wyjęta koniecznie samodzielnie jeszcze ciepła kajzerka, samochodzik, pusty deptak i stylowe okiennice, drzemka Kamilka, śniadanie w mamowym gronie, bieganie, piski, dziecięce potyczki, walka o zabawki, szykowanie na plażę, karmienie Kamilka, plażowanie: JJ z fobią piaskową babki wielbi szkoda, że na kocu, zmagania z kompleksami i strój kąpielowy, drzemka Kamilka, JJ'a drzemka w namiocie, karmienie Kamilka, zabawy w namiocie, JJ płacze obudzony z upalnej drzemki, Kamilek płacze przed drzemką, sypie piasek, słońce praży, powrót do domu, obiad, dwa kęsy i "nie chcę już", chwila odpoczynku, karmienie Kamilka, długi spacer, "rybka", "pingwin", "miś", "zebla", "ciuchcia ciuch ciuch", "ja siam!!!", ciągłe "tatuś tatuś, idziemy do tatusia" i moje "nie ma tatusia, tatuś jest w domu, przyjedzie za tydzień" i serce tęskni, gofr, samochodzik, fontanna, lody podgryzane od dołu, plac zabaw na moje nieszczęście na piasku i żal, że Syn lewitować nie potrafi, w domu karmienie Kamilka i kryzys, mamowe spięcia, płacz i plan dezercji, kąpiel Kamilka, karmienie i usypianie, kolacja, obowiązkowe "kakako", kąpiel w wagoniku, literkowo, mleko i sen, kolacja z mamami i ich Synkami, babskie opowieści, około pierwszej sen...

Z trudem przyjmuję miłe słowa, tak jakbym nie wierzyła w ich prawdę, sama komplementów też nie prawię, ale tym razem w pełni mi się należy: przetrwałam ten tydzień, pod koniec wyjazdu zaczęłam się nawet cieszyć, jestem bohaterką!










sobota, 1 czerwca 2013

Chłopiec istota społeczna

Im dalej w żłobkowy las, tym bardziej przekonana jestem, że podjęliśmy słuszną decyzję. JJ ma tam rzetelną, troskliwą opiekę. Jedzenie Pani Broni z zazdrością muszę przyznać lepsze jest od domowego. Kumple żłobkowej doli wspierają dobrą zabawą i gonią, gdy ktoś 'usiekamy' krzyknie. Kubuś do żłobka chodzi chętnie i "do dzieci" od rana woła. Niezwykły jest fakt, że dwulatek jest już w stanie społeczne relacje stworzyć. Ma swoich ulubionych kolegów, o młodszych się zatroszczy, starszych naśladuje. Lecz czasami przytrafia się coś, co sprawia, że myślami zatrzymać muszę się przy Kubusiu. Dręczą męczą pytania co w przyszłości powiedzieć, jak zareagować? Zbliża się wrzesień, a wraz z nim odejście starszaków do przedszkola. Mimo, że od JJ o kilka zaledwie miesięcy starsi są, to w zachowaniu różnica jest widoczna. Dzieci te obrosły już w piórka starszaków słowem, nocnikiem i niestety złośliwością, która dodaje im pewności siebie i pozwala w grupie błysnąć. "Kuba babula! Kuba babula" i śmiech innych usłyszeliśmy pewnego dnia. Niby takie nic. Ale z szoku wyjść nie mogłam, że żłobkowy wiek zdolny jest już do obśmiewania. W tym momencie obronić ramieniem Kubę ochotę miałam i schować głęboko pod sercem. Cały dzień myślałam, jak w przyszłości wytłumaczyć mu, że to tylko słabi ludzie w ten sposób szukają wartości, że śmiać się z tego należy i nic sobie z tego nie robić, że nie warci są łez i smutku. Rozsądek nakazuje tak tłumaczyć, ale serce i emocje złoszczą się i "dać wredocie w papę i po sprawie" sugerują.


Stylizacja JJ TU