środa, 18 kwietnia 2012

dzielę się

Od pewnego czasu JJ celebruje kolejny etap obchodzenia się z przedmiotami i pokarmami. Po fazie: wszystkiego dotknąć muszę, wyślinić również i wymemłać, nastąpiła procedura: wszystkiego dotknąć muszę, wyślinić również, wymemłać i dać do ślinienia i memłania rodzicom. Wzruszający jest to widok. Skrupulatnie paluszkami małymi wkłada do buzi np. chrupka, obślinia, próbuje, a później podaje do moich ust, abym również mogła spróbować. Tak jest praktycznie ze wszystkim. Tylko śmieciami z ziemi dzielić się nie chce, ale z tym problemu nie ma, gdyż po podłożeniu mu dłoni pod brodę i haśle: "wypluj", wszystko wypluwa automatycznie. Tak więc każdego dnia towarzyszy nam wszystkim podziałka. Dzieleniu podlega poranna kaszka, tulenie do zabawek, bo gdy Kubuś utuli misia, utulić musimy i my, ryż z obiadu, obśliniona i totalnie przerzuta buła, a także piana z wanny i gumowe zabawki. Ostatnio, gdy Kris leżał z JJ w łóżku i po swojemu droczył się z nim zabierając mu Misiaczka Przytulaczka, Syn już nie wyszarpywał Tacie maskotki a logicznie podał smoka i utulił do snu.



niedziela, 15 kwietnia 2012

PIERWSZY ROK

Kochany Mifku!

Jesteś Naszym Całym Światem,

Naszą Kropką nad Ż w słowie ŻYCIE,

SPÓJNIKIEM łączącym nasze dłonie,

WIELOKROPKIEM każdego dnia!

KOCHAMY CIĘ miłością, której nie opisują języki ŚWIATA.

MAMA i TATA






piątek, 6 kwietnia 2012

powodzenia Mamo!

Od tygodnia, o godzinie szóstej, zaczynam rytuał przygotowawczy do pracy. Gdy JJ śpi z Krisem lub dosłownie wchodzi mu na głowę, piję kawę rozpuszczalną z mlekiem, szykuję outdoorowe kanapki, dla niani wyjmuję: śliniak do kaszki, śliniak do obiadu, pieluchę tetrową, butelko-kubas z wodą, kaszkę śniadaniową i owoce do dodania, butelkę zalaną wodą zimną przegotowaną do 140 ml kreski, słoik obiadowy, miseczkę, łyżkę metalową do nasypania kaszki oraz łyżeczkę metalową małą, gdyż z takiej już Syn sprawnie je. Biorę prysznic, robię starannie makijaż: podkład, delikatny cień, puder, tusz do rzęs. Nakładam perfumy oraz ubranie przygotowane wieczorem dnia poprzedniego. Obudzonego w między czasie Kubusia przewijam. Całuję na pożegnanie: "pa pa Mifku! Mama idzie do pracy. Wrócę po południu". Po wyjściu na pustą ulicę, biorę głęboki oddech, uśmiecham się spokojna i spełniona. Dopiero w pracy, gdzieś na palcu dłoni, zauważam drobny kawałek zaschniętej dziecięcej porannej kupy...GOOD LUCK dla Mamy od Syna.