czwartek, 12 grudnia 2013

PIERWSZE urodziny KULCZYSŁAWA

Rok temu w szpitalu leżała obok mnie taka malutka Kuleczka, a teraz w pokoju obok spokojnie śpi sobie roczniak. Gdybym miała drugi raz podjąć decyzję o drugim dziecku, nie wahałabym się nawet przez sekundę. Dwa Maluchy w domu to wyzwanie, zmęczenie, z wielu rzeczy rezygnacja, ale rezygnacja na rzecz trudnych do nazwania doznań. Jaki jest Kamilek? To oaza spokoju. Cierpliwy, wytrwały, myśliciel. Uwielbia przytulanki, głaskanki, gilganie. Pogodny. Pan perfekcjonista. Łakomczuch. Zakochany w Bracie, jeszcze bardziej w Tacie, dosłownie i w przenośni Cycuś Mamusi. Jest CUDOWNY! 

Wszystkiego dobrego Kochana Kuleczko!



poniedziałek, 25 listopada 2013

mało nas

Mało nas ostatnio na blogu. Miesięczna średnia mniejsza jest od tej z czasów powrotu do pracy. Ale tak już czasem bywa, że weny brak, katary, kaszel, ząbkowanie odbierają energię, postanowienie dokończenia w końcu czegoś co się zaczęło, nie spowalnia pędzącego wieczorem czasu. Proszę o wyrozumiałość, obiecuję poprawę. Dla wszystkich tych, którym chociaż trochę nas brakuje i tęsknią zapraszam TUTAJ!

https://www.facebook.com/Mifka.Szafa

czwartek, 7 listopada 2013

marzenie

M: To teraz powiedz mi, o czym marzysz?

Uśmiechnęła się. Uwielbia takie pytania. O czym marzy? Marzy o domu w Portugalii. W sumie to bardziej o tym co czuje się, gdy rano wychodzi się z tego domu i jedzie na skuterze do pobliskiej wioski, aby kupić świeże pieczywo na śniadanie. Marzy o napisaniu książki. Wow. To jest myśl. Pisanie książki w takim domu w Portugalii. 

M: Ktoś oprócz Ciebie jest w tym domu?

Nie! Nie ma mowy. Od wielu miesięcy siedzi przecież w domu. Najpierw pierwsza ciąża, rok z Synkiem, zaraz później druga ciąża i już od prawie roku z dwójką. Wszystko w jej życiu, w planowaniu dnia jest podporządkowane dzieciom. Marzy o chwilach samotności. O tak! Taki samotny tydzień w domu w Portugalii na pisanie książki. To jest to!

M: Jak wyglądałby ten dom? Co by go otaczało?

Nie raz to sobie wyobrażała! Stałby na wzgórzu z widokiem na morze. Wokół naturalna roślinność, żadnych sąsiadów. W domu sterylna biel, wymarzony porządek. Białe meble i ona sama. Tak wymarzona sama. Tylko dlaczego taka niespokojna w tej samotności. Coś ścisnęło ją za gardło. 

M: Widzisz ten dom? Gdzie pisałabyś tę książkę?

Gdzie? Na tarasie. Odpowiedziała spontanicznie. I zaczęła zastanawiać się dlaczego akurat tam? Przecież ma swój upragniony pusty dom. Właśnie dlatego. Bo ten dom jest zbyt pusty. "Wiesz..." zaczęła nieśmiało..."ja jednak tylko na weekend przyjechałam sama pisać tę książkę". Ale to nie przyniosło ulgi. Nadal coś ściskało ją za gardło. Łzy napłynęły do oczu. Nie! Tak być nie może. Już ma rozwiązanie. To ona jednak pojedzie tam z mężem i dziećmi, ale wyśle ich na kilka godzin do miasta na wycieczkę i wtedy będzie pisała tę książkę. W domu będą ubrania chłopców, porozrzucane zabawki, kubeczki z niedopitym sokiem. Tak! W ten sposób to może książkę sama pisać w domu w Portugalii. 





niedziela, 27 października 2013

wyobraź sobie...

Usiądź wygodnie, wyobraź sobie i zastanów się, co dokładnie czujesz. 

Wyobraź sobie, że pewnego dnia Twój ukochany mąż, partner, przyjaciel przyprowadza do domu inną kobietę. Z uśmiechem na ustach oznajmia: "Kochanie od dzisiaj Ona zamieszka z nami. Jest taka fajna, kochana, wspaniała, bądź dla niej miła". Pewnego dnia odkrywasz, że Ona chodzi w Twoich ubraniach, nosi Twoją biżuterię, jeździ Twoim autem. "Przecież Tobie te wszystkie rzeczy nie są już potrzebne. Na Ciebie te ubrania nie pasują, biżuterią i autem musisz się z nią podzielić" słodko oznajmia miłość Twojego życia. Następnego dnia, gdy wracasz do domu z pracy, odkrywasz, że leżą razem w Waszej sypialni, przytulają się, a on mówi jej jaka jest wspaniała. Gdy spędzacie razem czas musisz uważać na to co robisz i mówisz, bo ona jest taka wrażliwa i przez Ciebie często płacze. I jak się czujesz? 


Teraz już wiesz, jak czuje się Dziecko, gdy w jego życiu pojawia się rodzeństwo!
 


środa, 16 października 2013

zazdrość

Obce jest mi uczucie zazdrości o materialny byt. Nie zazdroszczę samochodów, ubrań, mebli, mieszkań, lodówek, pralek, opiekaczy, obrazów, złotych klamek, komputerów, telefonów. Nie przywiązuję się do rzeczy. Są...cudownie. Nie ma? Będą lub nie. Oczywiście jeżeli stać mnie na coś wspaniałego i z wyższej półki to korzystam z tego, ale nic za wszelką cenę, bo nie to jest celem mojego szczęścia. Celem mojego obecnego szczęścia są dzieci. I tu w zazdrości ponoszę klęskę. Walczę, zmagam się sama ze sobą, myślom złym daję kopa, ale nim znikną potrafią ścisnąć za gardło. Moja logika uważa, że porównywanie nie jest dobre. Przynosi cierpienie, osłabia, niszczy samoocenę. Wystrzegam się jak ognia słów: "zobacz Kubusiu a inne dzieci to, a Ty to", bo dzieci moje to nie inne, lecz to ONE, wspaniałe w swej wyjątkowości, nieporadne w swojej nieporadności, zdolne w swych własnych zdolnościach, z wadami z własnych wad. I wszystko pięknie i mądrze. Do czasu. Po kilku już fizykoterapiach każdy ma nadzieję na cud. Ćwiczenia, Kamilek siedzi, ćwiczenia Kamilek raczkuje, ćwiczenia Kamilek chodzi, ćwiczenia Kamilek przynosi mamie śniadanie do łóżka. A tymczasem Kamilek jak w miejscu stał, tak stoi. I gdy przeglądam blogi i widzę Maluchy genialne w swej sprawności, to boli mnie i pytam kiedy. I przepraszam Was za tę zazdrość, przepraszam siebie, a przede wszystkim Kulczysława.


poniedziałek, 14 października 2013

prezes w kocyku

Jest przystojny, wpływowy, bogaty. W świecie jest KIMŚ. Prezes dużej korporacji. Decyduje, wydaje polecenia, ocenia, zarządza. Wzbudza respekt, lęk, zazdrość. Zawsze dobrze ubrany, zadbany. Drogie garnitury, zegarki. Nowy model samochodu prosto z salonu. Kobiety przy jego boku piękne. Wydawać by się mogło, że ma wszystko. Na terapii siedzi w kącie, cały drży, otulony ciepłym kocem i ramieniem psychoterapeuty. Właśnie rozpoczął swoją drogę dawania sobie miłości, której w dzieciństwie w wystarczającej ilości nie dostał. Taki silny i bogaty, a jednocześnie tak bardzo ubogi. Nie bez przyczyny w moim życiu pojawiła się Monika - fizykoterapeutka Kamilka. Odkąd opowiedziała mi tę historię, nie mogę przestać przytulać chłopców. Nie ważne są porządki, zmęczenie, znudzenie, brak sił. Gdy tylko przypomnę sobie jej słowa, rzucam wszystko i tulę. Dam moim dzieciom tak wiele MIŁOŚCI, aby nie musiały "tułać się po świecie w jej poszukiwaniu".







wtorek, 1 października 2013

uwaga na życzenia

Gdy długo nie piszę, w mojej głowie zaczynają rozpychać się litery, słowa, zdania wołają o realny byt, tematy zagłuszają normalne, codzienne funkcjonowanie. Wiele wesołych Kubusiowych anegdot ciśnie się na myśli. Ale wycisnąć ich chwilowo nie potrafię. Mimo, że radośnie jest i zaskakująco, to jednak, gdy w życiu problem jakiś się pojawia, trudno skupić się na tej słonecznej stronie dnia i udawać, że wszystko jest w porządku. Jakiś czas temu marzyło mi się, aby Kulka był jak najdłużej bobasem przytulasem, który do szczęścia potrzebuje tylko bliskości. Marzyłam i spełniłam. Tylko, że to spełnienie zaczęło mnie niepokoić. Od piątku przerabiam powtórkę z rozwojowej rozrywki. Przerabiałam tę lekcję z Kubusiem, odrobiłam i zapomniałam, teraz przerabiam z Kamilkiem. Miałam nadzieję, że z Kulką będzie inaczej, że szybko przy Kubie ruszy, nie będzie zamartwiania się, zastanawiania, analizowania. Minęło dziesięć miesięcy, Kulka nie siedzi samodzielnie, o przemieszczaniu się nie wspomnę. Od piątku zaliczyliśmy już wizytę u neurologa, z której wyszłam siwa i z czarnymi myślami,  dwie rehabilitacje, wizytę u laryngologa, wizytę u naszego pediatry, po której trochę mi się przed oczami rozjaśniło i powrócił mój naturalny kolor włosów. Przed nami badania krwi na tarczycę, kolejne ćwiczenia i jeżeli te nie przyniosą rezultatu, badania genetyczne, na które czeka się "tylko" pięć miesięcy. Dzisiaj po kolejnej jakiejś tam wizycie Kamilek popatrzył na mnie poważnie i zdawał się myśleć: "Matko, odbiło Ci, daaajjj mi spoookójjjj, nie zawracaj mi głowy, ja mam swoje powolne sprawy, a Ty mnie męczyyyysz".


sobota, 28 września 2013

and the winner is...

Bardzo dziękuję za udział w konkursie! Cieszę się, że to los decydował za mnie, gdyż gdyby nie ograniczające mnie moce przerobowe, alfabetem obdarowałabym każdego chętnego. Jeszcze raz bardzo dziękuję za to, że jesteście!


ZEBRANE



WYMIESZANE



WYBRANE



GRATULUJEMY!


czwartek, 19 września 2013

na ławeczce

Mamy takie miejsce, gdzie regenerujemy siły, zapominamy o troskach, luzujemy. To miejsce to Świnoujście. Uwielbiam jego dobrą energię, wrześniowe nadmorskie powietrze, spokój, brak lansu, ład i porządek, dbałość o turystów, piękne parki, wyremontowane poniemieckie wille, nowoczesne apartamentowce.  Kabriolety z głośną muzyką oraz kierowcami z nadmuchanym ego tam nie dojeżdżają, nowoczesne dyskoteki nie zdołały wyprzeć letnich dancingów, na deptaku średnia wieku 50+, na ławeczkach kości grzeją doświadczone życiem siwe głowy, kelner z gracją wręcza szklankę z wodą na bukiet czerwonych róż w najlepszej ever chińskiej restauracji. Ale najbardziej z tych urlopowych dni uwielbiam poranki, gdy z chłopcami zaliczam wczesny spacer po plaży, świeże bułeczki, pustą promenadę, dźwięk otwieranych w kafeteriach rolet, grajka i brzęk wpadających do kapelusza monet. Na plaży spoglądam na ulubioną ławeczkę i myślę: "mogłabym się na niej zestarzeć". Ostatnio z tej zadumy wyrwał mnie głos Kubusia. Pchając wózek z Kulką w stronę morza krzyczał z radością: "zobacz Kamilku! MORZE!". Chyba poczekam jeszcze z tym ławeczki starzeniem. 










sobota, 7 września 2013

URODZINOWY KONKURS

28 września miną TRZY lata od umieszczenia na blogu pierwszego wpisu (sentymentalnie). Nie mogę uwierzyć w to, że to już trzy lata. Ale jak to? gdzie? kiedy? I gdy wracam do tych pierwszych kroków, to uśmiecham się nostalgicznie. Bo nawet nie spodziewałam się ile przede mną. A przede mną były prawdziwe CUDA! Objawienia miłości, czułości, oddane niebieskie i czekoladowe spojrzenia, niepokoje, dylematy, łzy czasem bezsilności, czasem nieposkromionej radości. Gdyby, w tamtej chwili, ktoś powiedział, że za trzy lata będę miała DWA skarby, powiedziałabym "to niemożliwe". A jednak i aż boję się pomyśleć, w którym miejscu będę za kolejne trzy lata. 

Blogowy świat dał mi BARDZO wiele! A dokładniej LUDZIE. Kochani jesteście wspaniali. Inspirujecie, wzruszacie, dajecie kopniaka do mobilizacji. Dziękuję wszystkim tym, którzy odwiedzają tę naszą kosmiczną rzeczywistość!

W związku z urodzinami mam dla Was KONKURS! Wystarczy pod urodzinowym postem pozostawić po sobie ślad (anonimowe osoby proszę o podanie imienia). To wszystko. Możecie wrzucić urodzinowy baner z linkiem do konkursu u siebie na blogu/FB, ale pozostawiam to do Waszej decyzji. Nagroda to wykonany przeze mnie alfabet (w ramie) do dziecięcego pokoju. Zwycięzcę wyłonię w dniu urodzin czyli 28 września drogą losowania. 






czwartek, 29 sierpnia 2013

zbyt wiele w głowie

Budzę się rano i słyszę: "wybierz mnie! nie! mnie! dzisiaj moja kolej! nieprawda! moja moja! wybierz mnie!". I tak każdego dnia. Jest coraz gorzej, gdyż wołaczy przybywa. Wstaję, starając się okiełznać niesforne myśli, ogłaszam poranny apel, stawiam na baczność i próbuję ustalić priorytety. Spisuję pomysły, robię listy. Spisuję, robię, spisuję, robię i nic z tego nie wynika. Zbyt wiele siedzi tego wszystkiego w mojej głowie. Ostatnio znajoma podsumowała mnie dobitnie: "bo Twój problem polega na tym, że zbyt wiele masz pomysłów. Gdybyś miała jeden, to byś coś zrobiła. A tak masz wiele i nie robisz nic". Od kilku lat wisi w sieci strona ze zdjęciami. Zdjęcia zakurzyły się, wyblakły. W notesie bohaterowie opowiadań żyją od dawna już swoim życiem, a kolejni czekają na swoje historie. Czekają, czekają i chyba się nie doczekają. Już kilka miesięcy robię stronę, na której wystawię na sprzedaż ubranka po chłopcach. Wszystkie dzieci świata wyrosną, nim strona ujrzy światło dzienne. Teraz jest etap malowanek koszulkowych. A może by tak na zamówienie? Pokój chłopców trzeba w końcu porządnie urządzić, zdjęcia uporządkować, albumy pamiątkowe uzupełnić, garderobę jesienną skompletować i stylizacje zaplanować. Na ziemię przydałoby się co jakiś czas zejść, dziećmi, mężem i domem zająć. Po przeczytaniu mądrej rady zrobiłam listę. Teraz wybrać mam jedną rzecz, zrobić, skończyć i do kolejnej podejść po realizacji. Tylko którą? Wszystkie przekupują, męczą, proszą, "wybierz mnie! mnie! mnie!".



poniedziałek, 26 sierpnia 2013

intensywnie

"Wesele w czwartek i jedziecie w czwartek?" "Jedziecie z dziećmi???"

Tak już mamy, że lubimy się sprawdzać i udowadniać, że mimo dwupaku wiele można i przy tym dobrze bawić się też można. Sześć godzin w aucie w ciągu dnia, Katowice, szybka przebieranka, wesele, pakowanie, ponownie w aucie, Wrocław, rynek, bańki, znajomi, zoo, znowu znajomi, pięć godzin w aucie w drodze do domu. I jeszcze długo z sentymentem wspominać będziemy ten intensywny czas. Kilka przemyśleń do woreczka macierzyństwo również wpadło. Gdy z dziećmi podróżuje się, a na tablety uspokajacze nie ma ochoty wydawać się nawet złotówki, wystarczą chrupki kukurydziane (najlepiej długie rurki) oraz komórka bez gier, ale z filmikami (na filmiku chichra Kulka, Kuba chichra, gdyż chichra Kulka, Kulka chichra, gdyż Kuba chichra, bo na filmiku chichra Kulka). Gdy dzieci śpią lub spokojnie siedzą, trzeba czytać, czytać, czytać. Tylu stron w cztery dni nie udało mi się przeczytać odkąd urodził się Kubuś. Gdy w restauracji dzieci przez chwilę jedzą lub po prostu siedzą, trzeba jeść, jeść, jeść, bo za chwilę już się nie zje, gdyż jedno bujać, trzymać i zabawiać trzeba, a za drugim gonić, gdyż na własną rękę postanowiło zwiedzać miasto. Na weselu z całej czteroosobowej rodziny najlepiej bawi się dwulatek. Głowa mu tylko odskakiwała, a po przebudzeniu opowiadał: "Mamusiu, tany tany, babcia Gosia, ona tu jest" (tłum. Mamusiu tańczyłem z babcią Gosią do piosenki "ona tańczy dla mnie"). Okazało się również, że jesteśmy w stanie spać wszyscy w jednym pokoju, jesteśmy nawet w stanie się w tym pokoju i w spokoju wyspać (to nic, że o 3.50 Kulka po mlecznej pobudce postanowił śpiewać i trzeszczeć jak nienaoliwione drzwi). Wizyta w ZOO udowodniła nam, że Kubuś jest w stanie przetrwać w trudnych warunkach. Gdy rozemocjonowani zwierzętami rodzice zapomnieli o porze kolacji, dwulatek zrobił dwa kursy do baru, zdobył dwie kromy suchego chleba, popił wodą i szczęśliwy zwiedzał dalej. A propos ZOO. Dzieci były zafascynowane najdzikszymi zwierzętami globu...kozami. Dla tych prawd warto było.










niedziela, 18 sierpnia 2013

zdobywca pomidorów

Obserwuję naszego Starszaka i nadziwić się nie mogę, jak bardzo zmienia się, rośnie, staje się bardziej rozsądny. Z ulgą stwierdzam, że coraz bardziej kontroluje swoje poczynania. Oczywiście nadal robi i mówi milion rzeczy na sekundę, tak jakby bał się, że za chwilę zapomni, co właściwie zrobić miał lub powiedzieć, ale pomału przejmuje nad tymi impulsami kontrolę. Spacer z nim stał się przyjemnością, wypad nad jezioro nie polega już jedynie na gonitwie Kubusia, gdyż ten goni za zachciankami. "Stój" to staje, "zostaw" to zostawia, "poczekaj" to czeka. Oczywiście, gdy ma dobry dzień. Przy tej całej kontroli włączyło mu się również kombinowanie. Jak tu coś zrobić, aby się udało, mimo, że robić nie pozwalają. I tak obserwując naszą reakcję, w stronę jeziora przesuwa się półstópkami, przed wieczornym spaniem próbuje uciec z pokoju na czworaka, bo to przecież nie na dwóch nogach, więc udać się powinno. Ostatnio na straganie z owocami i malinówkami upatrzył sobie najbrzydszego pomidora świata. Śliwki, pomidor zwinięty, mama odkłada, truskawki, pomidor zwinięty, mama odkłada, inne pomidory, pomidor zwinięty, mama odkłada, płacimy, pomidor zwinięty, mama odkłada, odchodzimy, pomidor w ręku, odkładam, ryk i kucanie na środku chodnika. Jak zwykle nie reaguję, tylko pomału się oddalam. Patrzy na mnie uważnie, w mig uspokaja się, wstaje, krok do przodu robi, nagle dopada do straganu, porywa pomidora i po wielkim gryzie pyta: "i co?". No właśnie. I co? Sprzedawczyni życzyła: "na zdrowie", a ja zaczęłam modlić się, aby skóra do żołądka mu się nie przykleiła. 



P.S. ZAPRASZAM serdecznie na nasze FB konto.

czwartek, 8 sierpnia 2013

siła na wieszaku

Raz na jakiś czas, przy odrobinie szczęścia udaje mi się przenieść Kamilka do pokoju chłopców, nie budząc przy tym Kubusia. Wtedy idę do pustej sypialni, kładę się na naszym łóżku, wyciągam się w każdym możliwym kierunku i zachłannie czerpię z tej chwili samotności. To najczęściej wtedy odwieszam siłę i wytrwałość na wieszak i tęsknie. Tęsknię za możliwością wieczornego poczytania w łóżku, za randką z mężem, gdyż od prawie ośmiu miesięcy, pomijając jedno nadmorskie wyjście, nigdzie sami nie byliśmy, za wakacyjnym grillem, podczas którego możemy spokojnie posiedzieć, a nie łapczywie, w pośpiechu jeść, bo za Kubusiem trzeba biegać lub lulać i karmić Kamilka, tęsknię za chociaż jednym dniem bez porannego wstawania, za wyjściem do klubu lub chociaż do znajomych, ale bez stresu, że trzeba wracać, bo zostały mi tylko trzy godziny snu, tęsknię za robieniem tego, na co ja mam w danej chwili ochotę, a nie tego co akurat uda mi się w pośpiechu zrobić przy dzieciach. Jak już się w tej tęsknocie rozkręcę, najczęściej słyszę Kubusiowe: "Mamusiu! Mamusiu!" i zrywam się, biegnę, senne ciałko przenoszę do naszej sypialni, przytulam i już nie tęsknię.





poniedziałek, 5 sierpnia 2013

koszula w kratę

Wiele osób zadaje mi pytanie, po co tak bardzo angażuję się w ubieranie Kubusia, skoro jemu jest wszystko jedno w czym chodzi, najważniejsze, aby było mu wygodnie, aby brudu widać nie było itp. Może jemu jest wszystko jedno, ale to ja na niego patrzę i to ja chcę czerpać z tego patrzenia przyjemność. Próżność? W porządku. W tej próżności odnalazłam chwilowo swoją pasję. W głowie rodzą się kolejne pomysły, zestawienia, z przyjemnością śledzę nowe trendy, modne kolory, mam swój ulubiony męski blog, który bardzo mnie inspiruje, gdyż jest odważny, idzie pod prąd szarej masy, wymyślam nowe wzory na koszulki chłopców, wycinam, maluję. Po prostu spełniam się. I mam nadzieję, że JJ i Mika (tak Kamilka ochrzcił Kubuś) pozwolą mi się modowo wyszaleć. Bo jak nie oni to...Mąż? Krisowi rozpoznawalnego stylu nie można odmówić. "Mów mi Pan koszula w kratę" tak może się przedstawiać. Koszula rozpięta, koszula zapięta, koszula z krótkim rękawem, długim, koszula pod swetrem. Plus jest taki, że lubi różnorodność w układzie kraty i nie boi się kolorów, nie straszna mu mięta czy amarant. Dzisiaj przywiozłam mu alternatywę dla kraty: dwie pary materiałowych spodni w stylu bermudy, kremową koszulkę z trzema drewnianymi guziczkami i kieszonką oraz koszulę ze stójką zamiast kołnierzyka. Propozycje nie przyjęły się. 
Kris: "Ze wszystkiego najlepsza jest ta koszula, szkoda, że nie w kratkę...".



czwartek, 1 sierpnia 2013

MIFKA SZAFA DLA SZYMONKA

AUKCJA DLA SZYMONKA: TUTAJ



moje czułości moje

JJ od zawsze cenił sobie niezależność. Oczywiście tyle jej otrzymywał, na ile można pozwolić niemowlakowi na wolność i swobodę. Bardziej, niż rodzice, ograniczały go jego możliwości ruchowe i werbalne. Teraz, gdy coraz sprawniej wszystko mu wychodzi i coraz więcej mówi, testuje świat w najlepsze. Idzie przed siebie, za rodzicami nawet się nie obejrzy, do auta koleżanki żobkowej wsiądzie, tylne siedzenie, przednie siedzenie i już za kierownicą siedzi i krzyczy "jedziemy", wszystkich na ulicy zaczepia, macha i woła: "cześć ciocia", "cześć jujek", do młodych mężczyzn "cześć dziadzia", do nastolatek "cześć dzidzia" (chyba musimy jeszcze nad sposobem podrywania popracować), w kościele na ołtarz pierwszy się pcha i "muzyczka gra?". Przed pierwszą ciążą powtarzałam, że pozwolę dzieciom na wolność i postaram się szanować ich granice i słowo NIE. Nie wypomnę w przyszłości: "nie chcesz? A ja tyle dla Ciebie zrobiłam i poświęciłam!". Kubuś ma dopiero dwa lata, a już przyszło mi się szarpać z uczuciami. Bo głaskać bym chciała go bardzo, tulić, całować, chrupać. A on odgania się, "ej!" ręką macha, fucha i stanowczo woła: moja stopa, moja noga, nie, nie, moja ręka, NIE! Patrzę w to jego pełne nie spojrzenie i myślę sobie: "nie chcesz? A ja dla Ciebie tyle zrobiłam i poświęciłam!"...



wtorek, 23 lipca 2013

jesienne akcenty

Odkąd poznałam szczegóły tworzenia malowanek koszulkowych, nie mogę przestać myśleć o nowych wzorach, kolorach, kombinacjach. W głowie szukam nowych pomysłów, z internetu czerpię inspiracje. Jak dziecko cieszę się, gdy okazuje się, że rzeczywisty efekt sprostał wyobrażeniom. Na stoliku piętrzą się koszulki bez nadruków i z niecierpliwością czekają na nowego malowanego towarzysza. W moim twórczym świecie, mimo pięknej letniej pogody, pojawiają się już akcenty jesienne.

ZAPRASZAM NA NASZE KONTO NA ALLEGRO!
tam jesienna koszulka dla dziewczynki!

Szczegóły TUTAJ




sobota, 20 lipca 2013

zapanowało "mojejstwo"

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że z dokładnością co do niemalże sekundy, co trzy miesiące z Kubusiem dzieją się rzeczy niesłychane. Robi się przewrażliwiony, krzykliwy, o byle drobiazg robi awanturę, wszystko na nie, wszystko na tak jak on chce, wszystko na tu i teraz, albo na wczoraj,  świat jest zły, nawet kakutka kąpielowa nie pocieszy. Przychodzi ten stan nagle, nagle też odchodzi pozostawiając po sobie ślad kolejnego kroku uczynionego przez umysł naszego Synka ku dorosłości. Tym razem dopadł nas etap mojejstwa. Moje włosy, moja krowa, moje jest to co moje, moje jest to co twoje, moja książeczka, moje auto, taty auto też moje, moje buty, przy rozbieraniu histeria, gdyż moja koszulka i moje spodenki, przy myciu histeria, gdyż moje ręce, moje nogi, mój bam bam, nosa nie wycieraj, bo nos mój. I tak sobie trwamy i w sumie chichoczemy przy tym, bo jak tu nie chichotać z przekonania Kuby o tym, że cały świat jego, Statua Wolności jego, każdy znak na drodze jego. Ale okazało się, że każdy dystans do zastanej rzeczywistości ma jednak swój koniec. Z relacji Krisa wynika, że ostatniej nocy, gdy zaspana po karmieniu Kulki wróciłam do łóżka, nie miałam gdzie głowy położyć, gdyż moją poduszkę w całości okupował Kubuś. Na delikatną prośbę o łaskawe udostępnienie miejsca usłyszałam histeryczne NIE. To był kres. Wszystko Synowi gotowa jestem oddać w imię matczynej miłości, ale skrawek na sen? Basta! Z impetem przesunęłam go w stronę Krisa, krzycząc "moja poduszka, moja poduszka!", odwróciłam się na drugi bok i zasnęłam. Rano tylko usłyszałam: "to już teraz jasne jest po kim to ma:-)". 


 




sobota, 13 lipca 2013

nie chwal dnia przed zachodem słońca

Wieczorem wróciłam do domu i od progu oznajmiłam Krisowi: "jestem niezrównoważona emocjonalnie!". Spędziłam trzy minuty w garażu, w samochodzie, słuchając piosenki i ocierając łzy z policzków. Te łzy wywołała myśl, że świetny to kawałek dla chłopców, na pewno im się spodoba. Trzy dni wcześniej do głowy nie przyszłoby mi ronić łez, gdyż szczęśliwa byłam, że wytrzymałam dwa tygodnie wakacji żłobkowych. Wszystko zeszło na dalszy plan, liczyły się tylko dzieci, ich potrzeby, wspólne drzemki, wypady nad jezioro, przełamanie piaskowej fobii, kąpiele w fontannie, śpiewanie "nosa, nosa, mata, aj aj", gotowanie dla Kubusia, kotleciki, placuszki, tarta z truskawkami, pierwsze smaki dla Kamilka i duma, że nawet kalafiorka i brokuły ze smakiem zaakceptował, polegiwanie do dziesiątej i pidżamowanie do obiadu. I gdy tylko pomyślałam, że super ten czas nam mija, otworzyłam drzwi nowego dnia z gorączką w dwupaku, ciągłym marudzeniem Kulki i wieczną, niczym niekończąca się opowieść, sraczką Kuby. Do tego okazało się, że jeszcze wiele muszę się nauczyć, bo dziecku na problemy żołądkowe rosół podałam. I gdy do domu wracałam z antybiotykami, kisielkiem, biszkoptami, ziemniakami i marchewką do ugotowania, a w myślach zastanawiałam się jak pogodzić rozwolnienie JJ'a z wietrzeniem jego pupy, bo od setnego przewijania dostał odparzeń usłyszałam: "a-wimoweh, a-wimoweh a-wimoweh, a-wimoweh, a wimoweh, a-wimoweh a-wimoweh, a-wimoweh, in the jungle the mighty jungle the lion sleeps tonight, in the jungle the quiet jungle the lion sleeps tonight..." i to było dla mnie zbyt wiele. 







czwartek, 4 lipca 2013

wieści z frontu odpieluchowania

JJ ma wakacyjną przerwę żłobkową, więc jest cały czas z nami. Doszłam do wniosku, że skoro mam go przy sobie, do tego ciepło jest, co umożliwia goło bieganie, trzeba zabrać się za odpieluchowanie. Jak pomyślałam, tak też zaczęłam działać. Zdjęłam Kubusiowi pieluchę i puściłam luzem. Syn nasz w nocnikowej teorii jest mistrzem. Wykuł na blachę wszystkie podpunkty toaletowego postępowania. Wie co to nocnik, do czego służy, że siada się, załatwia sprawy różne i już. Gdy pytam, gdzie siusiu lub kupkę robi się, pokazuje, demonstruje. Lubi też wykorzystywać temat kupy do tego, aby zmusić mnie rano do wstania z łóżka. Gdy już nic nie działa woła: "Kupa kupa! O fuj!". Lecz na teorii kończy się owo mistrzostwo.W praktyce bywa różnie. Szczerze mówiąc w ogóle nie bywa. Jeszcze nigdy nie załatwił się do nocnika. Natomiast załatwił się w każdym możliwym miejscu naszego mieszkania. Wieczorem zrobił kupę do wanny, zaraz po kąpieli, z zadowoleniem pokazując "wow! Kupa!". Od poniedziałku, gdy lata z gołym tyłkiem, posikuje po kilka razy dziennie. Na dywan, na podłogę, kanapę, balkon. Dba o to, abym nie zgubiła zębów na mokrej niespodziance, więc za każdym razem przychodzi do mnie i mówi: "mokro, tam, wytrzyj!". Próbowałam różnych metod. Bez majteczek, w majteczkach, aby poczuł, że jest mokro, z pieluchą tetrową, aby jeszcze bardziej poczuł, że jest mokro. Nie robi to na nim wrażenia. Mokro, nie mokro, nie ma znaczenia. Ba! Gdy mokro jest, jest zabawa. Podczas przewijania Kamilka, usłyszałam w drugim pokoju chlupotanie. Idę, patrzę, a tam JJ stoi okrakiem w wielkiej kałuży i tapla się w niej z upodobaniem. Więc po raz setny biegnę po ręcznik, wracam i tłumaczę: "Kochanie, siusiu robi się do nocniczka. Tutaj. Do no cni czka". Syn w garść siku nabrał, przelał do nocnika i dumnie oznajmił: "JUŻ! BRAWO!".