Im dalej w las, tym jestem pod coraz większym wrażeniem, w jaki sposób natura to wszystko sobie obmyśliła. Gdy opisywałam kuzynce w mailu wrażenia z pierwszych tygodni z Małym Astronautą w domu, odpisała mniej więcej tak: "gdyby macierzyństwo było aż tak okropne, to już dawno byśmy wyginęli". A prawda jest taka, że natura z każdym miesiącem delikatnie raczy nas porcją niepamięci tego, co było na początku. Nie pamiętam już strachu przed porodem, strasznego bólu, gdy po 12 h musiałam wstać z łóżka i zająć się Synkiem, trudnych prób przetrwania podczas pierwszych miesięcy. Nie pamiętam płaczu przed zasypianiem i trudnych dni. Codziennie rano nie pamiętam ciężkich momentów dnia poprzedniego, a jedynie to, co spotkało nas wspaniałego. Gdy patrzę na miesięcznego Mikołaja mojej koleżanki, mam wrażenie, że JJ nigdy nie był na tym etapie rozwoju. I tylko nagrania w komórce odświeżają moją pamięć i uświadamiają mi fakt, że on również miał kiedyś miesiąc, a nie urodził się jako trzy miesięczny, uśmiechnięty i czarujący bobas, z którym przed zaśnięciem zdarza mi się coraz częściej podziwiać wspaniałe zachody słońca.
fot. Evelio
piękny zachód słońca :-)
OdpowiedzUsuńJa też łapię się tylko pozytywnych aspektów, o złych rzeczach zapominam.
OdpowiedzUsuńDzisiaj oglądałam zdjęcia jednodniowej Amelki - omg, jak ona urosła! A ma 1,5m-ca. Co to będzie za kolejne 1,5? :D Czekam niecierpliwie.
ja już zapomniałam o kolkach Klaudusi z pierwszych trzech miesięcy, a hard core był niezły... a wszystkie milusińskie chwile są udokumentowane na blogu, na fotkach i "skamerowane" + wszystkie inne przytulankowo-całuśne zachowane głęboko w duszy...
OdpowiedzUsuńwarto pielęgnować w pamięci tylko radosne chwile :) na inne szkoda miejsca ;)
OdpowiedzUsuńdokladnie tak:) ale trzeba przejsc te trudne chwile zeby cieszyc sie tymi drobnymi sukcesami.
OdpowiedzUsuńWitam i pozdrawiam:)
święte słowa :)
OdpowiedzUsuńI tak trzymać! Życie to nie bajka, wychowanie dziecka też, więc zapamiętujmy tylko dobre i radosne chwile, bo one dają nam siłę :)
OdpowiedzUsuńNatchnęłaś mnie optymizmem, ze będzie lepiej. Moja kruszyna jutro kończy miesiąc. Jestem zmęczona i niewyspana na tyle by mi nerwy puściły gdy dziś rano teściowa wybudziła mi dziecko dopiero co ululane. Także uzbrajam się w cierpliwość. Jeszcze dwa miesiące. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj tak!Tak! Sprytna ta natura, hahahaha. Widzę, że przemyślenia mamy identyczne;-)Smutne jest jedno, że gorsze chwile mogą nadejść już zawsze. Czy dziecię ma 2, 3 9 miesięcy, czy 16 lat. Już chyba zawsze będzie towarzyszyć nam i ta czarna strona macierzyństwa - strach o nasze dziecię.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z KAŻDYM SŁOWEM, które napisałaś. Ta (nie)pamięć jest po prostu cudowna... Tylko szkoda, że z czasem zacierają się też i te dobre momenty. Ja ledwo pamiętam jak to było być w ciąży i czuć Małego w brzuszku, a minęło zaledwie 2,5 miesiąca.
OdpowiedzUsuńJa również szybciutko za pomniałam o wszystkim;-) To chyba taka magia macierzyństwa,żebyśmy miały więcej niż jednego potomka ;-D
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego takie fajne są nasze blogi. Jak czytam wpisy sprzed 2 lat to nie mogę uwierzyć że Pietruszka był kiedyś taki mały. Cudnie się wspomina.
OdpowiedzUsuń