Gdy jeszcze nie byłam w ciąży, często w weekendy wychodziliśmy na imprezy do znajomych. Zdecydowanie rzadziej do clubów, ale również się zdarzało. Wyprawom zazwyczaj towarzyszyły jakieś alkoholowe smaki. Na dobry nastrój z przyjemnością wpływałam whisky z colą lub mojito, które z dużą wprawą potrafił przygotować mój mąż. Gdy dowiedziałam się, że w brzuchu gości już astronauta postanowiłam twardo, że alkoholu do ust w minimalnych nawet ilościach nie wezmę. Przez 6 miesięcy trzymałam się twardo i szczególnie nie ciągnęło mnie do procentów. Ale w szczególnych momentach pojawiają się chwile słabości, kiedy tęsknię za procentową przyjemnością: gdy w "Zaścianku" przy stoliku obok stoi duży, gliniany dzbanek z grzanym piwem, gdy ulubionemu spaghetti towarzyszy woda wysoko mineralizowana, a nie czerwone wino i gdy na spotkaniu towarzyskim mam duże problemy z porozumieniem się z pijącymi. Czasami nie wiem, jak mam się odnieść do poważnych rozważań znajomego, który z przejęciem próbuje wytłumaczyć mi, że Charlie Charlie z piosenki Ani Dąbrowskiej to kawał chama, bo cytuję: "wydupczył biedną dziewczynę i zwiał z jej forsą" lub co mam zrobić, gdy nie mogę za pomocą języka polskiego pożyczyć książki kulinarnej z przekąskami.
Evelio: chciałabym pożyczyć Twoją książkę z przystawkami.
Ona: nie rozumiem, jaką książkę?
Evelio: tę, która leży na parapecie, z przystawkami.
Ona: ale co się stało? masz kłopoty z sercem?
Ja też ni kropli od połowy września nie tknęłam. Czasem chrapka na zimne piwko mnie nachodzi. A co do grzańca, to można znaleźć bezalkoholowy o smaku niemal identycznym, także nadzieja jest.
OdpowiedzUsuńSpotkania również nam się okroiły, do pubów już w ogóle nie wychodzimy. Zbawienne okazały się domówki i kameralne grono. Jest ok :]
Pamiętam, że mój lekarz powiedział mi, że od czasu do czasu mała lampka czerwonego wina nie zaszkodzi, a jest wręcz zbawienna gdy brzuch robi się twardy, podobno działa rozkurczająco. Korzystałam z tej rady ale w bardzo umiarkowany sposób.
OdpowiedzUsuńOj, jak ja świetnie znam tem problem... Łycha z colą...Marzenie;-)Jednak do maluśkiego paluszka u malutkiej stópki mojego synka nie dosięga;-)Tak to już w życiu jest, że zawsze coś za coś;-)Ja póki co smakuję smaczka łychowego całując męża mego. Wstyd, co?;-)
OdpowiedzUsuńJa odstawiłam cały alkohol w ciąży... piwko, które popijałam często wieczorkiem oraz Whiskey z colą i lodem - drink mój ulubiony.
OdpowiedzUsuńTeraz patrzę tęsknie w stronę barku gdzie leży mój ulubiony whiskacz jeszcze nie otwarty i czeka, aż od cyca Młodego oderwę.
W kwestii wina nie mam problemu bo nie cierpię go w żadnej postaci i w żadnym kolorze... na samą myśl mnie mdli.