środa, 5 stycznia 2011

próba obciążenia 50 g glukozy

Podczas ostatniej wizyty kontrolnej lekarz zlecił mi test glukozowy. Przy czym poradził z uśmiechem, abym wykonała go dopiero po Świętach i Sylwestrze, gdyż mogłoby się okazać, że nie mogę jeść słodyczy, a po co psuć sobie humor jeszcze w starym roku. Natomiast gdybym wiedziała jak piękny jest świat po 50 g glukozy, to pobiegłabym na badanie zaraz po wizycie. Nie straszne mi ranne wstawanie, stanie w kolejce do badania z przyklejonym żołądkiem do kręgosłupa i oddech staruszek na plecach, nie straszne kłucie w palec, kłucie w rękę, słodki mdlący smak (dziękuję towarzyszce glukozowej niedoli za poratowanie wyciśniętą cytryną), najdłuższą godzinę tego roku, ponowne kłucie. Nic mi nie straszne...bo życie jest takie piękne. Szkoda, że nie zrozumiała mnie sprzedawczyni z piekarni, gdy z szaleńczym uśmiechem na twarzy życzyłam jej "miłego dnia". Chyba w myślach szukała telefonu na pogotowie psychiatryczne, gdyż...nie odpowiedziała.

4 komentarze:

  1. Ja od razu dostałam 75g i trzy wkłucia w dwie godziny!
    Ale mi smakowało i nie wykorzystałam cytryny, którą ze sobą przytaszczyłam, a Młody w brzuchu nawet się nie obudził :D Po wszystkim chciało mi się pączka!

    OdpowiedzUsuń
  2. a u mnie detaliczny opis sytuacji glukozowej z listopada :) http://niemamconasiebie.blogspot.com/2010/11/glukozowy-ha-aj.html

    OdpowiedzUsuń
  3. hmm 50 to chyba łatwiej przełknąć niż 75 :P ja miałam 75 i wspominam to bardzo negatywnie. never again ;p nie no może za 3 lata jak będę w 2 ciąży, ale na własne życzenie nie chciałabym tego przeżywać jeszcze raz ;p :) pozdrawiamy http://mtoto-wangu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja miałam i 50 i 75 i różnicy wielkiej nie było. Na 75 gazete grubą kupiłam a i kumpelę glukozową poznałam. Obydwie akcje - pikuś. Gorsze były nerwy przed odbiorem wyników. Dzieki Bogu wszystko skończyło sie ok :-)Tego też życzę i Tobie:-)

    OdpowiedzUsuń