czwartek, 2 grudnia 2010

Kulinarne hormony

Na liście hormonów, których poziom znacznie wzrasta podczas ciąży, zdecydowanie powinien znaleźć się hormon zwany kulinarnym. Prawdopodobnie jego skład chemiczny nie został jeszcze odkryty, ale bez wątpienia istnieje i daje o sobie znać z dużą siłą. Jeszcze dwa lata temu byłam totalną ignorantką w kwestiach kuchennych. Gdy w pracy śmiałam się, że w mieszkaniu tylko dwa razy użyłam palniki na kuchence, a piekarnik otwierałam tylko po to, aby wytrzeć ze środka kurz, koleżanki skwitowały to z dezaprobatą: "nie masz się czym chwalić". Nie przyznałam im wtedy racji, ale głęboko w sercu zazdrościłam im, gdy rozmawiały o nowych przepisach, pieczeniu chleba w domu i piernikach świątecznych. Nie spodziewałam się jednak, że te czasy pójdą w zapomnienie. Im bardziej zaawansowana jest moja ciąża, tym czuję większą ekscytację oglądając kulinarne programy i blogi. Ostatni miesiąc obfitował w nowości: galaretki z owocami, tiramisu, pomidorówkę z własnym przecierem, karkówkę według przepisu mojego taty. Dzisiaj stałam się szczęśliwą posiadaczką formy do muffin. Odkryłam, że istnieje coś takiego jak cukier z prawdziwą wanilią i nareszcie wiem, że estragon to przyprawa a nie żeńskie hormony! 

1 komentarz:

  1. hihihi :) na takie odkrycia nigdy nie jest za poźno! Ja do 16-go roku życia nie jadłam oliwek, krewetek, prawie nie jadłam ryb, ostrych orzypraw, właściwie tolerowałam chyba tylko pomidorówkę i puree ziemniaczane, by nagle pod wpływem nieznanego impulsu przeistoczyć się w smakosza dziwacznych potraw i osobę czującą, że kuchnia to moje miejsce :) dobrej karkówki nie umiem zrobić, będę wdzięczna za przepis Twojego taty na priva - może wyprobuję :)

    OdpowiedzUsuń