sobota, 2 kwietnia 2011

prawdziwe emocje

Zawsze byłam zwolenniczką teorii, która mówi o tym, że emocje najlepiej od razu rozpoznawać i jasno nazywać, gdyż trzymanie ich w sobie tylko wyniszcza nasz organizm, umysł i doprowadza do dziwnych sytuacji typu "dlaczego akurat dzisiaj musiałeś założyć ten beżowy sweter". Wiadomo - ani sweter, ani że akurat dzisiaj, nie ma tutaj nic do rzeczy. Nie potrafię ukrywać emocji. Po oczach od razu widać, że coś jest nie tak. Całe szczęście mój mąż czyta ze mnie jak z otwartej księgi i jeszcze umiejętnie nazywa przekaz. Dzisiaj coś we mnie pękło. W końcu sama przed sobą musiałam przyznać, że boję się porodu, boję się, że to już (zostało nam 10 dni), boję się tego co będzie później. Pierwszy raz w życiu wyjdę z domu z walizką, a gdy wrócę NIGDY JUŻ NIE BĘDZIE TAK SAMO! Płacząc w ramionach męża, żalę się, że to ja muszę urodzić, że to ja będę walczyła z własnymi piersiami i karmieniem, i że przerasta mnie to wszystko. Jedno magiczne zdanie pomogło: "Kochanie ja niestety nie urodzę, ale przecież dasz radę, a resztą się nie przejmuj. Skoro tak świetnie rozumiesz kota, dobrze wiesz co znaczą jego miałki, kiedy jest głodny, kiedy chce się bawić, kiedy marudzi, bo ma brudno w kuwecie, to nie dogadasz się z własnym dzieckiem? Drugim człowiekiem?". Pomogło natychmiast.

A gdy już o kotach mowa, dostałam świetne linki:

10 komentarzy:

  1. zazdroszczę Ci, też chciałabym jakieś zwierzątko w domu, ale na wynajmowanych mieszkaniach najczęściej nie można mieć zwierzęcia.. :-( uwielbiam koty!

    OdpowiedzUsuń
  2. ech ci mężowie czytają w nas, oj czytają :)
    co do Ciebie nie mam wątpliwości, że przy Twoim zdrowym rozsądku i poczuciu humoru przebrniesz przez najtrudniejsze chwile bezproblemowo. o porodzie się nie wypowiadam, bo jako cesarkowa nie będę się odzywać, ale kwestie piersi, karmienia i niespania, wyczerpania, no i zmagań z nową rzeczywistością, a potem rozumienia swego miauczącego potomka są do ogarnięcia i dostarczają samych pozytywnych uczuć. ten stres PRZED jest zrozumiałym lękiem przed nieznanym i chyba jest najgorszy w całej ciąży bo człowiek sobie cuda wyobraża a hormony jeszcze dodatkowo męczą głowę. a potem jest z górki i te wszystkie hardcorowe opowieści, że z małym dzieckiem to armagedon lepiej olać. bywają trudne chwile ale ogólnie jest super fajnie i nowe lądy do odkrycia są absolutnie oszałamiająco wspaniałe. trzymaj się = dasz radę! a mąż będzie pomagał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie takie silne emocje opanowały w przed dzień porodu :) Mąż to najlepsze lekarstwo na takie stany :) Ewelinko jak Ty nie dasz rady to kto ma dać...to natura, poprostu się dzieje, instynkt weźmie góre nad wszystkim :)dostaniesz taką dawkę miłości, że będziesz dzielniejsza niż sobie wyobrażasz :) powodzenia Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja to Ci powiem, że jak urodzi się dziecię to nie będziesz miała z początku czasu na zastanawianie się nad tym wszystkim w szpitalu.

    Taki mąż jest idealnym lekiem na baby blues'a, utuli, pomoże, zrozumie... ale mój czasem też łapie schizy i wtedy muszę go na właściwe tory z powrotem wepchnąć. razem dacie sobie radę ze wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, kochana moja...Nie wyobrażam, żeby ktoś sobie lepiej poradził, niż Ty:-)Jesteś taka mądrą babką...

    Poród - losna loterii. Albo lekki, albo przes...any. Ja miałam OKROPNY, ale na 18 godzin horrorem były tylko 2 godziny. Da się przeżyć i ten najgorszy - a mówię Ci to ja, która na prawdę przeszłam dramat.

    Połóg - druga loteria:-)Na jednych goi sie jak na psie, a inne przez 2 tygodnie na d..ie nie mogą usiąść...Ale to też jest do przejścia.

    Dziecię - TAK OLBRZYMIA DAWKA SZCZĘŚCIA, której nigdy wcześniej nie czułaś i nie jesteś w stanie ogarnąć jej umysłem. I to jest super. I po to warto się bać i najbardziej nawet cierpieć...

    A czas będzie działał na Twoją korzyść. Sama widziałaś jak ja ciężko to wszystko przechodziłam, a teraz po 3 tygodniach, wróciłam do normy i cieszę się każdym nowym dniem mamusiowania.

    My blogowe mamuśki czekamy na Ciebie po drugiej stronie brzuszka, a ja jako BAARDZO DOŚWIADCZONA:-) służę pomocą:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dasz radę Kochana! Napewno! Mnie nie było łatwo, a nawet było cholernie ciężko, ale teraz z perspektywy czasu wydaje się to do przejścia. Później jest już tylko wieeelka satysfakcja z Dziecięcia :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja trochę z innej beczki, przeniosłam akcję Mama Glamour 2011 na bloggera, jeśli nie sprawi Ci to kłopotu to proszę o zmianę adresu pod banerem, nowy adres to
    http://mamaglamour2011.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Spokojnie dasz radę, ja nie miałam czasu;) na wielkiego stresa wywołanego strachem przed porodem, bo na głowie mieliśmy przeprowadzkę(ostatnie 2tyg.mieszkaliśmy w "przejściowym" domu, na kartonach). A Juniorek postanowił, że czas nam się w końcu pokazać dokładnie w dniu przeprowadzki, 10 dni przed terminem;)
    Poród- nastawiałam się, że będzie ciężko. I było, ale dałam radę, cały czas myślałam o tym, że skoro każda mama dała, to ja też sobie poradzę:)) A wsparcie Męża obok- bezcenne;) (chociaż Go "nie widziałam" przez dobrą godzinę;))
    Karmienie piersią niestety nam nie wyszło, ale Adik pił moje mleko(na zmianę z modyfikowanym) przez pierwszy miesiąc(potem samo się skończyło), akurat w tej kwestii nie nastawiałam się na nic...i z perspektywy czasu cieszę się z tego, bo nie miałam dużych wyrzutów sumienia z tego powodu, a i Mąż mógł Młodego pokarmić;))

    Dasz radę Kochana, wierzymy w Ciebie, w Was i czekamy na Małego Astronautę razem z Wami:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Super blog!
    Jeśli znasz kogoś kto interesuje się robieniem na drutach i plastyką podaj jej/mu mój link:
    www.drutyiplastyka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze Ev za kilka dni będziesz już Mamuśką!!! To bardzo dziwne dla mnie, bo Twój blog śledzę prawie od początku, więc zupelnie jakbym sama czekala na Waszego Synka heh :)))) Zyczę Ci, żeby wszystko poszło świetnie, dla swojego dziecka będziesz najlepszą mamą na świecie, nic już nie będzie takie jak dawniej i to oczywiste, że każdy boi się nieznaneo - ale w jedno musisz uwierzyć: przy zmianie pracy, miejsca zamieszkania, rozmaitych ważnych decyzjach - czujemy lęk, bo być może byśmy chciali, żeby można było cofnąć czas, żeby było jak dawniej... Narodzin dziecka też się trochę boimy, ale miliony ludzi mówią, że nigdy przenigdy już nie chcą, żeby bylo jak dawniej!!

    OdpowiedzUsuń