1 dzień (wtorek): cały dzień bez jedzenia i picia, od rana lekkie skurcze, po badaniach decyzja o CC, sam poród wspominam bardzo dobrze, przy tak wielkiej dawce emocji znieść można chyba wszystko, o 19.33 mój kochany synek leżał już na mojej piersi i bezwiednie dotykał mojej twarzy, mąż oszołomiony. Nasz Mały Astronauta na imię Jakub Kamil.
2 dzień (środa): przez cały dzień tylko woda, rano pionizowanie, nie pamiętam już bólu, po prostu wiedziałam, że jeżeli chcę mieć już synka przy sobie, to muszę wstać jak najszybciej. Pierwsza doba po CC jest najgorsza, szybko znaczenie zaczynają mieć inne rzeczy. Synka dostałam na chwilę, aby mógł mnie poczuć leżąc ze mną w łóżku, w nocy jeszcze nie mogłam się nim zajmować.
3 dzień (czwartek): Kubik jest już ze mną, niestety ze mną jest również kolejna kobieta po CC i odwiedzająca nas dziewczyna z Oddziału Patologii (za miesiąc rodzi, waży 55 kg, pali, pije, nie przestrzega diety), odczuwam jak bardzo w szpitalu kobieta jest z tym wszystkim sama, zaczęłam przystawiać malucha do piersi i w krótkim czasie usłyszałam, że powinnam robić to jak najczęściej, a za chwilę od innej położnej, że syn traktuje mnie przedmiotowo!
4 dzień (piątek): to była ciężka noc, położna stwierdziła, że synek płacze ponieważ dzień wcześniej zjadłam zupę pomidorową, która podali mi w szpitalu jako pierwszy posiłek po dwóch dniach niejedzenia i teraz mały ma kolkę, już nie chciałam jej słuchać, od tego momentu uznałam, że słucham tylko siebie i po swojemu uspokoiłam Kubika w 5 min. Natomiast z przerażeniem odkryłam, że ja nie wiem co mam właściwie jeść karmiąc piersią. W ciągu dnia laktacyjny horror. Przegapili u mnie nawał mleka, a później dziwili się, że nic nie mówiłam (skąd miałam wiedzieć, że coś jest nie tak?). Pamiętam jak przez mgłę, ja, moje dwie piersi, położna krzycząca i wyciskająca mi mleko, Kris biegający po nowe laktatory. Znowu sama musiałam zareagować: kupiliśmy nakładki i kapustę.
5 dzień (sobota): wracamy do domu! W szpitalu marzyłam tylko o tym, aby wrócić do spokojnego domu. O dziwo na salach dla matek nie ma ciszy i spokoju, położne walą drzwiami, ktoś cały czas krzyczy, zapala światło, kobieta po CC już ze swoim synkiem krzyczy co chwilę na niego, przeklina i mówi, że go zostawi w szpitalu. Ja z moim synkiem dogaduję się bez problemu. Gdy wyszłam ze szpitala czułam się jakbym wracała z innej planety. A może poleciałam z Naszym Małym Astronautą na inną planetę? Hormony są nieprzewidywalne: do tej pory nie wiedziałam, że można jednocześnie śmiać się i płakać.
6 dzień (niedziela): w szpitalu chciałam widzieć tylko Krisa (nie byłam psychicznie w stanie znieść gości), odwiedzili nas najbliżsi, Kubik po mału ma już swój cykl, śpi, przewijamy, je, bawimy się, znowu śpi, za nami już pierwsza kąpiel, Dumny Tata sprawuje się rewelacyjnie, przewija, ubiera, kąpie, dba o nas najlepiej jak potrafi, natomiast ja zapomniałam, że powinnam spać i jeść, szybko organizm mi o tym przypomniał.
7 dzień (poniedziałek): zostałam na jakiś czas sama z synkiem, przyszła bez zapowiedzi położna środowiskowa, wszystko jest dobrze, na ropiejące oczko pomogło przemywanie solą fizjologiczną, ustaliliśmy z Krisem moją dietę i dostałam nakaz dbania o siebie, bo znowu o tym niestety zapomniałam.
super, że już jesteście! gratulacje!!!!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie. po pierwszym tygodniu jest już z górki. przez jakiś czas jeszcze blizna "ciągnie" i jest takie wrażenie odrętwienia okolic cięcia a przy niefortunnych ruchach rozchodzi się takie niby gorąco ale to też szybko mija. no i jak pewnie sama widzisz młody całkowicie odwraca uwagę :) i niesamowite jest to jak uczucia rosną z każdym dniem :) najpiękniejsze przed Wami :)
ściskam a Stachu pozdrawia kolegę :))))
Gratulacje! Jest piękny!
OdpowiedzUsuńGratulacje!!! Jaki śliczny chłopczyk :) cieszę się, że się odzywasz i że już najgorsze za Tobą :)
OdpowiedzUsuńGratulację!! Astronauta jest śliczny, odpoczywaj i dbaj o siebie.
OdpowiedzUsuńcudowny bobas! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńPrześliczny Synek! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńObyś szybko zapomniała o tych szpitalnych niedogodnościach i cieszyła się obecnością Maleństwa :-)
Gratulacje ! Fajnie, że już jesteś w domu z synkiem. Masz racje, słuchaj przede wszystkim siebie i rób tak jak dyktuje Ci matczyna intuicja, to się zawsze sprawdza.
OdpowiedzUsuńKochana moja! Jeszcze chyba nigdy nie ucieszył mnie tak bardzo niczyj wpis. Strasznie sie martwiłam. A teraz strasznie się cieszę, że masz juz to za sobą. Teraz to już będzie tylko lepiej. I powiedz - kobiety matki to prawdziwe bohaterki, nie uważasz?:-)
OdpowiedzUsuńBaby cudowne!!!!!!!!!Natuś ma nowego kolegę. I to nie bylejakiego - Astronautę i do tego Kubusia:-)
A SZPITALE I TE BABSKA W NICH PRACUJĄCE TO DRAMAT!!!
jaki Kubuś śliczny, sama bym się zakochała, Evelinko wiedziałam, że weźmiesz sprawy w swoje ręce, kieruj sie instynktem macierzyńskim, a wszystko będzie dobrze. Teraz znowu same nowe doświadczenia z maleństwem, ale delektuj sie każda chwilą bo dzieci tak szybko rosną :) Buziaczki Sylwia
OdpowiedzUsuńPiękny!
OdpowiedzUsuńJesteście dzielni :-)
Gratulacje!
Ja również gratuluję. Czytam Cię od niedawna ale czekałam na ten wpis i zastanawiałam się jak poszło.
OdpowiedzUsuńA jak zachowuje się kotek? Reaguje jakoś na maleństwo?
Gratuluję!!! Jak wszystkie jeszcze czekające trochę zazdroszczę Ci że masz to już sa sobą... synek przepiękny :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz gratuluję
OdpowiedzUsuńKubuś jest prześliczny
Prześliczny jest. Przypomina mi mojego Przema, tyle tylko że miał mniej włosów :)
OdpowiedzUsuńA co do głośności na oddziale położnicznym - porażka, już mnie męczyło to trzaskanie wiadrami o 6 rano pani sprzątającej podłogi.
3maj się dzielnie i odpoczywaj i pamiętaj co by się teraz nie działo - to hormony, po 6 tygodniach naprawdę spojrzysz na świat zupełnie inaczej.
Śliczny ten Wasz synek :). Życzymy miłego odkrywania nowej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńSynek cudowności! Wesołych Świąt dla Waszej Trójeczki!
OdpowiedzUsuńgratluacje :) i spokoju w święta :)
OdpowiedzUsuńprześliczny!! gratuluję!!!
OdpowiedzUsuńśliczny synek.. ja również szpital wspominam nienajlepiej, ale powrót do spokojnego domu to cudowne uczucie. GRATULACJE!!!
OdpowiedzUsuń