czwartek, 28 kwietnia 2011

cycka świat

Przyznaję się oficjalnie, że odkąd zamieszkał z nami Synek, weryfikacji uległy niektóre moje poglądy lub plany na temat opieki i wychowania. Jeszcze trzy tygodnie temu Evelio twardzielka, gładząc się po brzuchu, twardo twierdziła, że "nic na siłę", że nie za wszelką cenę karmić będzie piersią i gdy najdzie ją taka ochota bez oporów przejdzie na butelkę. Otóż jak się okazało w przysłowiowym praniu, karmię wbrew wszelkim przeciwnościom losu. I nie wyobrażam sobie, że mogłabym odpuścić. Najpierw laktacyjno - szpitalny koszmar, później problem z nakładkami, bo Mały Astronauta musiał się ich nauczyć, a każde podejście do karmienia wywoływało we mnie lęk. Teraz bez problemu chwyta, ja mam pokarm, karmię mniej więcej co 2,5 h - 3 h. Tylko, że posiedzenie mleczne trwa dobrą godzinę, a Syn przysypia już po kilku minutach. I tak życie toczy się od cycka do cycka. I gdy słyszę, że przewijać nie można po jedzeniu, kąpać nie można po jedzeniu, bawić się po jedzeniu też za bardzo nie można, to zastanawiam się kiedy właściwie można, gdyż mam takie wrażenie, że u nas zawsze jest po jedzeniu.

8 komentarzy:

  1. Hahaha skądś to znam ;) U nas życie wygląda bardzo podobnie ;) I też karmię z nakładkami, bo syn wykarmiony w szpitalu butelką miał problem z załapaniem cyca... A tak i jemu, i mnie odpowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj w cyckowym klubie moja kochana. Pocieszę Cię tak, jak mnie pocieszały sieciowe koleżanki - to nie będzie tak wyglądało wiecznie. Z czasem wszystko się unormuje.
    Ja też jestem cycową faighterką - cyc pomimo masakry kolkowej i bezssennych nocy. Ale tak kocham karmić piersią, że będę walczyć do ostatku sił. I moich i synka mego:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że sobie tyle siedzicie przy cycu i że cyc synkowi wystarcza. Ja w tym wiecznym czasie "po jedzeniu" siadałam jeszcze na pół godziny z laktatorem, żeby pobudzić laktację... po 4 miesiącach powiedziałam "dość" - z ogromnymi wyrzutami sumienia... Karmienie jest cudowne, ale właśnie nic na siłę :))))) dopóki obojgu Wam jest tak cudowanie, to tak trzymać - cyc rządzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaa! kibicuję cyckowemu karminiu :)
    Moja Klaudusia już trzy miesiące cycusia ssie i ja chudnę, a Malutka przybiera jak zuch niesamowity na wadze, a przyjemności i satysfakcji z tego co nie miara! pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. taaaa życie "stadne" różni się od założeń :)
    pamiętam pierwsze 2 tygodnie walki z bólem sutków. mały ssał jak smok i wszystko było doskonale ale bolało tak, że każde przyssanie powodowało u mnie samoczynne podkurczanie palcy u stóp. zastanawiałam się czy to kiedyś minie... a teraz o każdej porze cyc gotowy i radosny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja po jedzeniu robię wszystko, młody nie ulewa nidy więc robimy to na co mamy ochotę. nakładek nie stosowałam bo lubię jak młody mnie skubie, bolało kilka dni a teraz już bajka :) wytrwałości życzę, a jak ci zasypia na cycu to go po prostu budz to szybciej skończy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też stosowałam nakładki, bez nich chyba bym umarła :) i tak jak u Ciebie u nas ciągle było po karmieniu, czułam się jak całodobowa mleczarnia, za to bonus w postaci zdrowego bobasa bezcenny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Znam to, choć u nas karmienia były krótkie acz intensywne, znaczy się co godzinę na 10-15minut. Ale się wzięło i skończyło, młody zasmakował butli i nie chciał cyca ciągnąć, przy tym była histeria i płacz, mój i jego, bo on wciąż głodny. Przez ostatni miesiąc w dzień była butla a w nocy i nad ranem jak był niekumaty udawało się przemycić cyca. Niestety dziś w nocy mieliśmy kryzys (czyt. to samo co w dzień, cyc be a jeść się chce) i nie wiem czy to nie początek końca mojego karmienia, trochę tęskno za tą bliskością le przynajmniej raz na czas ktoś może mnie przy karmieniu zastąpić. Radosnych chwil Wam życzę i tak jak któraś wyżej napisała, niebawem się to unormuje :)

    OdpowiedzUsuń