Hafija na swoim blogu ogłosiła akcję, w której porusza dość trudny temat dla przyszłych mam. Tym problemem jest postępowanie z całym otoczeniem w czasie, gdy tak naprawdę problem powinna stanowić jedynie relacja rodziców z ich świeżo narodzonym dzieckiem. Podczas pierwszych miesięcy ciąży ta sprawa była dla mnie odległa, gdyż robiłam wszystko, aby o porodzie i tym co po nim nastąpi w ogóle nie myśleć, a poza tym nie odczuwałam płynącej z otoczenia presji. Im bliżej terminu, tym częściej dociera do mnie to, co w tej kwestii czuję i jakie są moje potrzeby. Przypominam sobie również, jak ja zachowywałam się w przypadku znajomych, którzy stali się rodzicami. I właśnie tego oczekuję także od innych. Liczę, że w szpitalu będę widywała tylko dwie osoby: mojego męża i synka, skoro będzie tam tylko i wyłącznie mój mąż, to o kwiaty w ogóle się nie martwię. Po powrocie do domu potrzebujemy również czasu, aby nauczyć się naszego malucha, dlatego jedynymi osobami, które będą brały udział w jego karmieniu, kąpaniu i usypianiu, jesteśmy my: ja i mój mąż. Mam również nadzieję, że coraz rzadziej pojawiać będą się zdania typu: "jak będzie miał miesiąc, to dopiero zobaczycie", "jak będzie miał pół roku, to dopiero zobaczycie", "jak pójdzie na studia, to dopiero zobaczycie", "jak będzie miał wnuki..." tego już raczej nie zobaczymy. To co kupujemy do obsługi naszego dziecka, to również nasza decyzja. Dziękujemy za wszystkie "dobre" rady. Osoby, które ich udzielają robią to na własne ryzyko, gdyż warto, aby wiedziały, że strzępią sobie jedynie język, gdyż i tak zrobimy i kupimy to, co my uważamy za najlepsze. A resztę pozostawiam zdrowemu rozsądkowi naszych znajomych, losowi i hormonom po ciążowym.
Nadaję też akcji moją własną nazwę. Oczywiście nazwa ta obowiązuje na moim blogu, bo nie chcę Agacie wchodzić w paradę. Podpisuję się pod jej inicjatywą i dodaję moje trzy grosze: Rodzice malucha są najważniejsi! Takie już od dawna jest moje wychowawcze motto. Gdy my będziemy szczęśliwi, zadbamy o nasze potrzeby, znajdziemy swoją przestrzeń, to zapewnimy naszemu dziecku wszystko to, co dla niego niezbędne, aby stał się równie szczęśliwym, radosnym i wyluzowanym maluchem.
Dziękujemy za udział w akcji :)
OdpowiedzUsuńjak najbardziej trzeba postulaty i wytyczne dostosować do siebie i swojego otoczenia :)
Te zdania , to życzę Ci żeby zniknęły raz na zawsze, ale z mojego doświadczenia Ci powiem, im głębiej w las tym więcej drzew... Ja już dowiedziałam się jaki będzie mój syn miał zawód, jakim będzie łobuzem, jak będzie płakał dzień i noc, że ja się już nigdy nie wyśpię do jego wyprowadzki z domu... itd. itd. może warto zainwestować w stopery xD
Kochane Dziewczyny, Evelio i Hafija, Życzę Wam, żebyście dały sobie ze wszystkim radę same - jeśli tego chcecie - ale - pamiętajcie, że narodziny to jest wydarzenie rodzinne, wszyscy to przeżywają niemal tak samo jak Wy! Rady płyną z ogromnych emocji, podniecenia i troski, które wszyscy odczuwają i chcą tymi radami Wam pokazać, że też już to przeszli, mają jakieś doświadczenie i zapewnić, że gdyby co - to będziecie mieli u nich wsparcie. Też mi się wydawało, że dam sobie radę tylko z mężem, po czym rzeczywistość tak bardzo się rozminęła z tym, co sobie wyobrażałam o pierwszych dniach w szpitalu i domu - całe szczęście, że ludzie mnie zasypywali tymi poradami, które ciągle chciałam ucinać mówiąc, że sama wiem co robić - bo potem wiele z tych porad nas uratowało! W szpitalu też nie chciałam nikogo, a jak wyszła nieplanowana cesarka i unieruchomienie na łóżku - to bez mojej mamy nie dałabym rady! To ja ją musiałam błagać, żeby u nas nocowała pierwszego dnia w domu, gdy byliśmy tacy przerażeni i niepewni wszystkiego! A ona spokojnie odmówiła mówiąc to co najbardziej chcieliśmy usłyszeć - że na pewno damy radę i świetnie wiemy co robić, a ona przyjedzie z samego rana :)
OdpowiedzUsuńp.s. pierwszego dnia u Meli był szwagier i wyszedł z naszym psem
teściowa przywiozła rosołek
teść przywiózł teściową z rosołem
siostra "załatwiła" aptekę, itd.
zamiast się stresować tym jak uniknąć odwiedzin rodziny - pomyślcie jak je mądrze wykorzystać!
p.s. 2 - rozumiem Was doskonale, bo też przez to przeszłam. Dwa razy. nie jest źle.
popieram przedpiśczynię - nie warto odżegnywac sie od wsparcia otoczenia, tylko je dobrze skanalizować. Jak ktoś chce pomóc - proszę bardzo, kupienie podstawowych produktów spożywczych według listy,zeby tata miał chwilę na popatrzenie na malucha, zamiast ganiac do sklepu. Wyprowadzenie psa, wycieczka do apteki, paczka pieluch zamiast pluszaka - to ma sens. I nie bójcie sie korzystać ze wsparcia bliskich, oni tez się cieszą i chca to jakos okazać, pomóc Wam.
OdpowiedzUsuńA co do tego, co "zobaczycie, jak bedziemiał..." - pewnie, zę zobaczycie. I będzei Wam miło patrzeć, jak malec rośnie, i czasem będzei Wasz szlag trafiał, czasem może popłaczesz z bezradności - takie już jest.... Ale czeka Was największa przygoda w życiu.
POwodzenia - dacie sobie radę.
Dla mnie to jest przede wszystkim wydarzenie intymne, a potem rodzinne. Dziecko jest moje i męża, a dopiero później wnukiem, siostrzeńcem, kuzynem. Egoistyczne? Owszem, ale nasi rodzice mieli swoje dzieci - postępowali tak jak ONI uważali, teraz czas na nas.
OdpowiedzUsuńO tym, że to wszyscy przeżywają, że radzą i pomagają z miłości i troski też pisałam. Jest jednak różnica pomiędzy zaglądaniem w stanik i NIECHCIANYMI sytuacjami, a realną pomocą.
Ja nie boję się wsparcia bliskich - tylko trzeba pamiętać, że każdy człowiek granice intymności ma inne, to że ktoś lubi towarzystwo na tyle, że śmiało w nim karmi piersią, opowiada o nacinaniu krocza itd itd mogę zrozumieć, nie pasuje mi jednak jak ktoś nie akceptuje, że MI to nie odpowiada.
Ja nie chcę wykorzystywać niczyich odwiedzin, ja chcę żeby pojawienie się dziecka nie było pretekstem do NIEZAPOWIEDZIANYCH nalotów i zawracania głowy, kiedy to z pociętym kroczem i płaczącym Młodym musiałabym biegać, podawać kawkę, ciastko, obiadek... przede wszystkim dziecko! Nie każda rodzina/znajomi chcą pomagać, są takie elemenciki które przylezą i czy się podoba czy nie będą przeszkadzać - to dla nich te postulaty, to do nich te apele! Przecież nikt nie lubi jak ktoś mu się wtrąca w życie osobiste, a wobec młodych matek panuje społeczne przyzwolenie na "pouczanie" i jeszcze oczekuje się od nich wdzięczności za tę "pomoc".
A najzabawniejsze, że moja mama moje postulaty nie tylko rozumie ale i popiera i nigdy nie podważa moich decyzji (nie tylko w ciąży ale w całym moim życiu) ale zawsze będzie na miejscu jeżeli będę potrzebowała pomocy. Obym ja też taką mamą się była dla moich dzieci.
taka akcja jest jak najbardziej zasadna, coś o tym wiem :) wiele mnie kosztowało nerwów i wyrzutów, kiedy walczyłam o to żeby Babcia nie matkowała mojemu synkowi (pierwszy upragniony wnusio) najchętniej za mnie zajeliby się dzieckiem a ja to tylko urodziłam i już moge iśc w odstawkę (chyba troche przesadziłam :P) ale są pewne osoby które za bardzo wczuwają się w role (nawet nie swoją) trzeba im uswiadomić że dziecko jest rodziców i pomoc jest potrzena ale nie na siłe :) pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńWiem Hafija - to co napisałaś jest prawdą, że wiele niechcianych osób się wtrąca i wprasza - no to tych trzeba rzeczywiści "wyeliminować", masz też rację, że to wydarzenie intymne (na pierwszym miejscu) i rozumiem Twój, jak to określiłaś egoizm :) bo też taka byłam, ale potem było mi wstyd i głupio, że nie pozwoliłam komuś tam wygłosić opinii czy porady albo pozwolić na to, żeby zajrzeli do pokoiku zobaczyć dzidziusia - było mi głupio, że mój egoizm wygrał z takim prostym sposobem na uszczęśliwienie moich najbliższych. Dziwię się, że powstała taka akcja, żeby dać spokój rodzicom - nie bardzo rozumiem o co chodzi - przecież u każdego w rodzinie jest inaczej, czy ta akcja ma na celu, żebym, jak przeczytam ten apel, nie zadzwoniła do przyjaciółki w 30-tym tygodniu i nie spytała jej jak się czuje, bo słyszała to pytanie już tysiąc razy? żebym nie poleciła znajomej z problemami z pokarmem świetnego laktatora, który sama przetestowałam - bo ona wie najlepiej jak sobie poradzić? skoro ma problem z karmieniem, to chyba nie. Od tego są przyjaciele, żeby wskazać wtedy dobrą poradnię laktacyjną. Czy ta akcja ma na celu, żebym nie zadzwoniła do siostry po porodzie, czy mogę przyjść jej pomóc, bo mam czekać aż sama zadzwoni? A może ma taki spadek nastroju po porodzie, wszystkim kazała nie dzwonić, a teraz marzy o tym, żeby ktoś zadzwonił i chce się zwierzyć. Czy mam nic nie radzić, czy nie mówić żartem, że podobny do taty, albo że ma tak uroczo duże stópki, że chyba będzie pływakiem?? Jesteście zmęczone ciągłym byciem w centrum uwagi rodziny i przyjaciół, ciągłymi pytaniami o samopoczucie, ciągłymi radami jak to warto karmić piersią, jakie stosować pieluszki i uwagami o tym jak to mamy wygodnie ze słoiczkami, jednorazowymi pieluszkami i innymi sprawami, ale to chyba nie powód, żeby aż ogłaszać akcję w internecie, żeby Wam dać święty spokój? Oczywiście, indywidualnie, w swoim otoczeniu walczcie z natrętami zaglądającymi w staniki, ale to chyba nie może być uniwersalny apel do całego społeczeństwa jak postępować z rodzicami niemowląt. Mówię to w sporej części w oparciu o własne doświadczenie, bo najpierw tak jak Wy, prosiłam o święty spokój, a potem jak niepyszna, musiałam poprosić o pomoc i wsparcie. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę cudownych chwil z maleństwem, przebiegających tak jak sobie tego życzycie :)))
OdpowiedzUsuń:))) sama na swoim blogu kiedyś się irytowałam, że mi się wtrącają do nauki siusiania na nocniku, ale i to już mam za sobą - i z tej pespektywy wiem, jak łatwo jest powiedzić do teściowej "Dobrze Mamo!", a zrobić po swojemu! :))) wilk syty i owca cała
OdpowiedzUsuńTo jest akcja dla osób, które popierają postulaty i tyle. Jak ktoś się z nią nie zgadza nie musi brać w niej udziału.
OdpowiedzUsuńPisałam, że nie jestem w stanie przewidzieć czy po porodzie mi się nie odmieni. Nie chcę żeby do mnie wydzwaniali ludzie jak urodzę, bo jak będę potrzebowała pogadać to nie jestem królewną, sama zadzwonię i się wygadam.
Jak potrzebuję pomocy z wyborem poradni laktacyjnej to się zwracam do koleżanki po pomoc nie czekam (z resztą nigdy nie czekam) aż się domyśli, że mam problem. Nie uważam, że poprosić kogoś o pomoc to wstyd czy coś umniejszającego mojej osobie. (Jakiś czas temu źle się czułam, kilka dni wcześniej powiedziałam mamie, że nie będę mieszkać u rodziców tylko dlatego, że jestem w ciąży i nie powinnam siedzieć sama, a nie minął tydzień i zadzwoniłam "Przyjedź bo nie mam siły wstać", ani to dal mnie nie było wstydem, ani dla mojej mamy policzkiem tylko naturalną realcją rodzinną - ja się nie wtrącam, ale jestem gotowa pomóc jak tylko będzie potrzeba)
Ja tu nie apeluję żeby spadać na drzewo i dać spokój - ja chcę żeby NIKT mi się nie proszony nie wtrącał ani mama, ani siostra, ani koleżanka. Jeżeli chcę kogoś odwiedzić dzwonię i pytam czy mogę wpaść i jak usłyszę "Nie dziś" to nie obrażam się śmiertelnie na nikogo. Dlaczego to nie działa przy mamie z noworodkiem? Przed ciążą telefon niezapowiedziany "Będę za 15 minut" wpędzał mnie w ostrą furię, a odmowa takiej wizyty jak urodzi się młode wiąże się z tym, że niedoszły gość walnie focha długoterminowego. Dlaczego więc nie uniknąć takich sytuacji mówiąc wprost przed faktem - nie przyjeżdżajcie bez zaproszenia, spotkamy się po miesiącu. Nikt nie będzie zaskoczony późniejszą odmową.
Myślę, że odzew kobiet, które się ze mną zgadzają pokazuje, że nie jestem w swojej opinii sama.
I dlaczego nie ogłaszać takich akcji w internecie, jak będziesz chciała mieć akcję "Zapraszam wszystkich do szpitala po porodzie" też masz prawo taką akcję zrobić, a mi jak się ona nie spodoba to po prostu nie wezmę w niej udziału i nie będę się starała Ciebie nawrócić na swoje przekonania.
Nie musimy się ze sobą zgadzać. Mam potrzebę wyrażenia swoich emocji w ten sposób i mam takie, a nie inne przekonania i są osoby, które tego nie rozumieją i nie szanują.
Nie jestem zmęczona byciem w centrum uwagi - jestem zmęczona traktowaniem mnie i dziecka jako "dobra wspólnego" i "racji" wszystkich naokoło. Po tym jak mi 4 osoby poleciły (bez proszenia ich o to) różne płyny do mycia dziecka (to przykład bo takich rad było od groma) i każdy był "najlepszy" a ten drugi "najgorszy" stwierdzam, że najlepiej jakby te wszystkie ciocie "dobre rady" w ogóle nic nie mówiły. Rady są cenne jak się o nie poprosi, inaczej to jest po prostu wtrącanie się.
Akcja nie jest uniwersalnym apelem! Dziewczyny wybierają swoje postulaty, tworzą nowe postulaty, swoje nazwy właśnie dlatego, że w każdej rodzinie jest inaczej! Poczytaj komentarze pod akcją, popatrz dlaczego dziewczyny biorą w niej udział, to chyba pokazuje, że mają problem z osobami, które nie szanują wyborów i decyzji, mają problem z gośćmi, którzy nie myją rąk i dotykają bobasa, oczekują dyskusji na temat nacinania krocza i sposobu odciągania pokarmu, przestawiają łóżeczka dzieci na swoją modłę, a czasem potrafią podsumować, że taka mama nic nie wie i lepiej żeby pozwoliła sobie pomóc bo inaczej [tu wstawić zagrożenia dla małego dziecka].
My nie chcemy walczyć indywidualnie - dogadałyśmy się, że chcemy sobie pomóc i to robimy głównie dlatego, że możemy, a potem dlatego, że w kupie raźniej i nagle widzisz, że to nie jest tylko "twój" problem, że ktoś myśli tak jak ty, że komuś ktoś zalazł za skórę tak samo jak tobie i jakoś sobie radzi. Trochę jak grupa wsparcia.
Rozumiesz mój egoizm - pod spodem piszesz, że było ci potem głupio - o tym mówię, dlaczego nie pozwolić mi i innym mamom, żeby było nam głupio? Człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach o ile potem okażą się one błędami ;)
No tak - teraz lepiej rozumiem. Przyznaję, że nie poczytałam komentarzy pod akcją - jeśli to jest taka grupa wsparcia, to rzeczywiście fajnie, że się dogadałyście jak sobie radzić z podobnymi sytuacjami. Myślałam, że to apel do osób, które i tak raczej nie czytają blogów matek (jak np.moja teściowa, więc do niej by ten apel nie trafił - i do nikogo innego, kto wielokrotnie mi zwracał uwagę, radził i pouczał). Czyli rozumiem, że to działa jak moja "kawa z przyjaciółkami" gdzie żalimy się sobie nawzajem, że teściowe nam mówią, że nasze dzieci za długo używają smoczka itp?? :) bo jeśli tak to zwracam honor :) i nie chcialam Cię, ani nikogo z Waszej akcji urazić! I właściwie teraz żałuję, że zamiast powiedzieć "Macie rację, ludzie się niedopuszczalnioe wtrącają i przekraczają granice" napisalam te kilka komentarzy - po prostu teraz, jak minęło 2,5 roku od pierwszego porodu myślę, że byłam trochę przewrażliwiona - tyle! Ale właściwie takie jest święte prawo ciężarnych i mlodych matek. Całuski dla wszystkich brzuchów, już się "przymknę" :))) pozostajemy bez urazy??? Na zgodę na moim blogu niebawem muffiny z bananami, miodem i płatkami owsianymi :)))))))
OdpowiedzUsuńWidzisz, bo dziewczyny drukują sobie, mailują powiedzmy trzy - a może i piętnaście punktów i pokazują co je najbardziej boli w stosunkach rodzinnych.
OdpowiedzUsuńChcą powiedzieć:
Nie kupujcie mi ósmej grzechotki, kupcie mi paczkę pieluch bo ja nie mam czasu wyjść do drogerii!
Nie dzwońcie jak rodzę - ja potrzebuję, żeby mąż mnie trzymał za rękę, a nie relacjonował wam co się dzieje.
Nie przyjeżdżajcie dziś bo jestem zmęczona i nie będę się mogła z wami cieszyć tylko będę czekać aż wyjdziecie, a ja w końcu położę się spać.
Chcemy powiedzieć - dziecko to nasz obowiązek, nasze problemy - dla was ma być radością.
Lista jest dla "wtrącaczy" ale tak na prawdę spisałyśmy ją dla siebie i każda czerpie z niej ten kawałek, który jej najbardziej odpowiada i przedstawia to tej osobie, która według niej powinna pewne rzeczy zrozumieć.
Wbrew wszystkiemu chodzi o to żeby pewne rzeczy uświadomić otoczeniu tak taktownie i "z przymrużeniem" oka, żeby nikt się nie poczuł obrażony, zlekceważony, odtrącony
...bez urazy... hmm... a te muffiny to kiedy ?? :D
najpozniej w poniedzialek!
OdpowiedzUsuńuff...nie sądziłam, że wpis wywoła taką dyskusję. Ale dyskusje są dobre. Mimo to, cieszę się, że dzisiaj weszłam na bloga tak późno, bo zdążyłyście się dogadać:-) Masz rację Małgosiu. Jestem już zmęczona ciągłym tłumaczeniem dlaczego wybrałam taki krem a nie inny, dlaczego dziecko będzie spało oddzielnie, dlaczego już w czwartym miesiącu chcę chodzić z nim na basen. Mój mąż musi tłumaczyć się przed rodzicami z naszych decyzji. A to dopiero początek. Dlatego z akcji dziewczyn wybrałam najbliższe sobie zagadnienia i o nich napisałam. Resztę czas pokaże. Niestety jestem osobą o niskim poziomie asertywności i niestety ludzie to wyczuwają. Ta akcja mnie wzmacnia i daje wsparcie:-)
OdpowiedzUsuńMogę się podpisać pod akcją, mimo iż nie jestem przykładem matki Polki, kocham swoje dziecko, ale i lubię siebie samą za swoje humory i przewrotny charakter :) trudno. Prawie 3 lata temu na początku sądziłam, że wnusia jest dobrem narodowym, a ja mam znieść z pokorą wszelkie zachwyty i rady, po 3 dniach wyprosiłam rodziców i zabroniłam przyjeżdżać, dopóki nie zadzwonię sama. Aktualnie mam plan - w czerwcu odsyłam córkę do babci, a sama z mężem chcę ogarnąć ten koszmar pierwszych dni po porodzie, jak sie otrząśniemy - goście mile widziani. A co do Evelio - juz mówiłam - służę wszelką pomocą, o ile dasz mi znać, że ci potrzebna i jej oczekujesz. W przeciwnym razie, co najwyżej zadzwonię do Krisa, czy coś potrzebujecie ;) Więc bez obaw nie zwalimy się gromadnie. Obecnie też już jestem bardziej asertywna, więc nie boje się nalotów ;) Chociaż przyznaję, że pomoc kolezanki i szwagierki w pewnym momencie uratowała mnie od popadnięcia obłęd związany z nawałem pokarmu, obowiązków, niewyspania i fizycznej niemocy. Jak widać wszystko da sie przeżyć :) Pozdrawiam wszystkie mamy. Mama Ady
OdpowiedzUsuń