Mija siódmy tydzień Małego Astronauty a ja analizuję chwile sprzed ciąży i dochodzę do wniosku, że marnotrawstwo czasu było domeną mojej natury. Delektowałam się w błogich momentach codzienności. Kąpiel trwała, patrząc z obecnej perspektywy, wieczność. Czynności po kąpieli, ubieranie się, posiłki, porządki, zakupy. To wszystko rozpływało się na wskazówkach zegara. Nagle zniknęło leniwe tempo dotychczasowego życia. Teraz to Syn dyktuje warunki, a ja staram się dostosować. Pierwsza drzemka: śniadanie, prysznic, ogarnięcie mieszkania. Druga drzemka: drugie śniadanie, krótki relaks. Trzecia drzemka: obiad i ewentualnie mój krótki sen. Na spacerze bardzo szybkie zakupy. Nie ma długich łazienkowych posiedzeń. Wklepuję krem w pośladki między miską musli a biegiem do karmienia, golenie nóg jest loterią, skarpetki zakładam jednocześnie myjąc zęby. Dzisiaj mąż pierwszy raz wziął Kubika na samodzielny spacer, abym mogła odpocząć i zająć się sobą. Gdy zamknęłam za nimi drzwi i zorientowałam się, że mam do dyspozycji półtorej godziny, pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to: "kurcze! i co ja zrobię z ogromem tego czasu!".
Etykiety
badania
(3)
bunt
(1)
choroby
(5)
ciążowa moda
(15)
ciążowe emocje
(25)
ciążowe tematy
(8)
dziecko i kot
(5)
gadżety
(1)
garderoba astronauty
(3)
garderoba kulki
(1)
gry i zabawy
(14)
konkurs
(2)
książki i poradniki
(2)
kulinarnie
(4)
macierzyństwo
(59)
mama wraca do pracy
(6)
odpieluchowanie
(1)
pociążowa moda
(2)
podróże
(8)
rodzeństwo
(11)
rozwój astronauty
(49)
rozwój kulki
(6)
skoki rozwojowe
(5)
tacierzyństwo
(2)
wychowanie
(9)
wyprawka
(10)
zachcianki
(3)
związek
(3)
żłobek
(4)
żywienie
(12)
Ojjj tak, podpisuję się pod twoją notką obiema rękami i nogami
OdpowiedzUsuńA maseczka? podregulowanie brwi? pomalowanie paznokci - choćby - bez brawury, odżywką? To zapomniany luksus, który może się teraz trafić tylko w razie czyjegoś wspaniałomyślnego gestu właśnie takiego jaki uczynił Twój mąż :))) mój się ze mną droczy, mówi: wyjdę z Melą na spacer. A ja pytam z rozpaczą: A co z Wojtusiem? :)))
OdpowiedzUsuńOj tak. Ostatnio Mąż wziął malucha na spacer, a ja poszłam do fryzjera i na skubanie brwi :) na drugi dzień też go zabrał, a ja wykapałam się w bąbelkach, ogoliłam od góry do dołu, nałożyłam krem i balsam i... wrócili...
OdpowiedzUsuńPodobnie jak witaminkaa podpisuje się pod tym postem rękami i nogami :) Od 3 tygodni zbieram się do depilacji nóg... I jakoś wciąż brakuje czasu. Ostatnio Mąż miał urlop to udało mi się odwiedzić fryzjera :)
OdpowiedzUsuńOj wiem co mówisz oczywiście. Jedna z pierwszych rzeczy których się nauczyłam przy Pietruszce to to, ze jem kiedy mogę a nie kiedy jestem głodna. Bo jak nie zjem w ciągu pierwszych minut jego drzemki to możliwe, że następna okazja zeby zjeśc w ciszy bedzie za 6 godzin.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą po urodzeniu Zosi stwierdziłam, ze z Pietruszką to ja miałam tyle luzu i tyle czasu że wprost trudno uwierzyć. Dopiero przy dwójce domagającej się równocześnie uwagi robi się ciekawie :D.
Zrobiłam to tylko dla Ciebie moja droga:-)a już myślałam, że zapomniałaś o mnie...
OdpowiedzUsuńDlaczego dopiero w siodmym tygodniu maz sam na spacer?
OdpowiedzUsuń