poniedziałek, 2 maja 2011

gramy bluesa

Przedstawiam wszystkim mój bluesowy zespół: gitara Franek Płaczek, gitara numer dwa Niemodny Zenon, perkusja Głodny Leon, wokal Lękliwy Marek, drugi wokal Uporządkowany Gerwazy. Chłopaki od porodu tak się rozkręcili, że zaliczyli tourne po całej Polsce. Działo się wiele: płakałam z każdego możliwego powodu, nawet ugotowana przez męża zupa, była dobrym pretekstem do łez. Gdy z Synkiem przekroczyłam próg domu, pierwsze co zrobiłam, to wstawiłam pranie i zaczęłam rozpakowywać walizkę. Przez pierwszy tydzień zależało mi tylko na tym, aby Kubuś spał, bo tylko wtedy czułam, że panuję nad sytuacją. Gdy był aktywny, patrzyłam na niego i zastanawiałam się co ja zrobię, gdy zacznie ząbkować. Jak glonojad przyklejony do szyby akwarium, patrzyłam przez okno, wypatrywałam starszych dzieci i marzyłam, aby już chodził, bo wtedy na pewno sobie dam radę. Nie wiedziałam co jeść mogę, a czego nie, gdyż sprzecznych informacji jest tak wiele, że gotowa byłam przejść na same suchary. O szafie nie wspomnę - nie mogłam wręcz patrzeć na jej zawartość. Zespół grał wiele, piskliwych fanek przybywało. Ale nareszcie po prawie trzech tygodniach Kubusia, nie starczyło im już sił i odwołali koncertowanie w Europie. Znowu spokój zagościł w naszym domu. Poznaję Synka bez lęku, jem coraz więcej rzeczy - nawet wielkanocny mazurek babci się przyjął, zaliczyłam już pierwszy ekspresowy wypad na zakupy, odpadł nam pępek, a Kubik jest już po drugiej nocy w swoim łóżeczku, w swoim pokoju. Tak więc dla wszystkich zainteresowanych koncertami, oficjalnie ogłaszam: z powodu rozpadu zespołu, tourne zostało odwołane.


6 komentarzy:

  1. Jakie my jesteśmy podobne kochana Ewelio. Ja po powrocie ze szpitala wylałam wiadro łez.A najwięcej podczas reklamy Calcedonii, która akurat wtedy była piłowana:-)I wszyscy pocieszali, że z czasem będzie lepiej. I wiesz co, nie ściemniali:-)Najogrzej w tej chwili mają się chyba sprawy - oponkowo-szafowe...

    No i te kolki cholerne. Ale dzisiaj Dziadzio Prezes wysłał auto do Niemiec po cudowne kropelki. Czekamy jak na zbawienie. I wcale nie chodzi o moje zmęczenie, tylko o cierpienie mojego ukochanego pisklaczka.

    Gratuluję nocy bez Kubusia...U nas chyba nigdy aż taki ład nie zapanuje, bo w nocy tylko kiedy jesteśmy z pisklakiem przytulenie nosami, to jakoś można przetrwać.
    Piękna rodzinka na fotce.Buziak!

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczna rodzinna fotka! recenzja z tourne mocno nasycona emocjonalnie :))) ja choć z natury optymistka i raczej mocno zaciskająca zęby w trudnych sytuacjach, nie wylewałam łez, ale tez miałam słabsze dni, dlatego powtarzam Ci tez swoją mantre - jutrooo będzie lepiej, więc zacznij się uśmiechać już od dziś

    ściskamy Was z Klaudusią!

    OdpowiedzUsuń
  3. Do mnie czasem powraca kapela na The Best Of ale na szczęście szybko kończą występy.
    Trzymajcie się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha świetny tekst!!! Świetnie to ujęłaś :))) cieszę się, że mimo iż jestem fanką - nie załapałam się na koncert :))) trzymajcie się! słodko wyglądacie we trójkę, ale nie ma Carlosa na zdjęciu... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. po prostu mi się uśmiechnęło jak czytałam :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja płakałam oglądając reklamy w telewizji :(. U mnie taka huśtawka przy obu porodach trwała bite 6 tygodni. Potem już było znacznie lepiej.

    OdpowiedzUsuń