Bardzo wiele zmieniło się przez ostatnie tygodnie. Nagle z kobiety pracującej, w miarę energicznej jak na pierwszy trymest ciąży, ambitnie podchodzącej do tematu: "kobiety w ciąży nie użalają się nad sobą" lub "ciąża to nie choroba", zmieniłam się w przestraszoną, drżącą o zdrowie swojego przyszłego dziecka, pełną obaw kobietę, która poczuła, że na wiele spraw jednak nie mamy wpływu.
Jak wygląda teraz sytuacja? Jestem na zwolnieniu, dzień zaczynam od "Dzień dobry TVN", jem śniadanie i w zasadzie na tym kończę swoją aktywność. Oczywiście staram się o siebie zadabać, ale do tej pory nie potrafię przełamać się, aby założyć na siebie coś innego niż welurowy dres. Wychodzenie z domu ułatwi mi oczywiście podjęcie decyzji co do ubrania się, ale do tego również nie mogę się przekonać. Mam założoną blokadę. Tak jakby ktoś zabrał mi kod do systemu "outdoor". Dobrze, że widzę sens, aby codziennie umyć włosy i paradoksalnie raz dziennie maluję usta szminką, którą kupiłam sobie przed trafieniem do szpitala. Tylko co z tego, jeżeli za chwilę "zjadam" ją podczas popijania kolejnej tabletki Duphastonu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz