piątek, 9 marca 2012

powiedziane wprost

Tak już bywa, że gdy człowiek zbyt wiele wrzuci do jednego garnka, to zamiast pysznej zupy jarzynowej, wyjdzie mu z dnia papka nie do strawienia. Z kiepskim skutkiem dla mojej psychiki dzień pierwszy Niani połączyłam niefortunnie z pierwszym dniem ćwiczeń Kubusia. Moje wyobrażenie o uśmiechniętym, rumianym niemowlaku, radośnie fikającym po macie z przemiłą Panią Rehabilitantką, niewiele miało wspólnego z rzeczywistością. Pani Ania na wstępie oznajmiła, że wszystkie Kubusie ją uwielbiają. No cóż. Chyba obniżyliśmy jej statystyki. JJ odmówił współpracy. Przecież on najlepiej wie co robić, kiedy i nikt mu raczkować kazał nie będzie. Do tego wszystkiego początki z Nianią, które mimo, że okazały się fantastyczne, na pewno w matczynej psychice odcisnęły swoje piętno nowości i niewiadomej. Po południu, gdy Kris wrócił już do domu, chodziłam mocno podminowana. "O co się przyczepić?" - myślałam. "Jestem zła, więc na pewno trzeba się przyczepić! Zbyt późno wrócił, więc zbyt mało czasu spędził z Kubusiem. Nie. Nie będę zołzą. Przecież zarabia na chleb i stara się bardzo. Kwiatów nie przyniósł! Dzień kobiet! Nie. To przecież 7 marca. Sprawdzę w kalendarzu dla pewności. Jestem zła, jestem zła, jestem zła. Cholera! Nie ma o co się pokłócić. Więc powiem prawdę...". Usiadłam na fotelu. Zakryłam twarz. Rozpłakałam się i powiedziałam wprost: "Patrzę na Kubusia, a on jest taaaaki BIEDNY!!!". "Dlaczego????? Przecież jest szczęśliwy!". "Bo Mamusia go porzucaaaaaa!".




21 komentarzy:

  1. Są takie dni, miałam dziś podobny, więc Cię doskonale rozumiem! Jedno jest pewne, jutro będzie nowy dzień :) A Kubuś nigdy porzucony nie będzie, co to-to nie!

    OdpowiedzUsuń
  2. O jezuuu Kochana spokojnie...az mi lezka poszla, bo wiem co czujesz....
    Bedzie odbrze, zobaczysz. Na wszystko potrzeba czasu...
    Kubus ma mame i bedzie ja mial!

    PS Tez mam takie dni, kiedy wymyslam specjalnie jakies glupoty do klotni..Zolza potrafie byc, kiedy jest mi zle, oj potrafie. Jak kazda kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  3. oj,jak ja Cię rozumiem.
    JJ ma najwspanialszą mamę, i nic tego nie zmieni:)
    a zołzowatość mamy chyba we krwi:)

    dlaczego rehabilitacja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa! oj tak...zołzowatość zołzowata czasami jest bardzo:-)

      Rehabilitacja...dwa miesiące temu JJ jeszcze samodzielnie nie siedział, więc dostaliśmy skierowanie do neurologa. Długo czekaliśmy na wizytę. Oczywiście usiadła, pełza namiętnie, podnosi klęczy z kolan przy wszystkim przy czym się da. Ale neurolog oraz rehabilitantka uważają, że dziecko nie powinno omijać etapu raczkowania, ponieważ to ma wpływ na przyszłość.

      Usuń
    2. hmm. u mnie być może to samo się szykuje.. choć pediatra u mnie do dupy i nie wiem, jak to będzie..

      Usuń
  4. Ojej....I dlaczegóż ja smsa nie dostałam?!
    Ja czułam się identycznie, gdy pierwszy raz zostawiliśmy Natanka na cały dzień i pół nocy, gdy pojechaliśmy na wesele. Następnym razem było duuuuuuuuuużo łatwiej;-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem od razu chwycę za telefon! Ja z pojedynczymi wyjściami nie mam problemu. Ale myśl, że pięć dni w tygodniu będę regulatnie poza domem, trochę mnie przerosła.

      Usuń
    2. i Ty i dziecko przyzwyczaicie się, tylko więcej luzu daj sobie i innym w myśleniu przede wszystkim - mówię Ci to ja - po pół roku powrotu do pracy, nadal karmiąca piersią i zakochana równie mocno jak przed 6-oma miesiącami mama Klaudusi :)))

      Usuń
  5. Czyli powrót do pracy? Ja zaczynam od poniedziałku:D Ale na szczęście pracuję w domu.
    Ps. Nie dziwię Ci się, że złość zagościła...też miałabym problem z zostawieniem Jula z obca osobą:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. si. wracam. ale drugiego kwietnia. Niania teraz przychodzi codziennie, aby Kubuś ją poznał. Po trzech dniach uważam, że jest dobrze.

      Usuń
  6. kurcze ja też mam takie dni... wieczorem jak się wszystko skumuluje to po prostu siedzę i ryyyyczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz...myślę, że jest to lepsze rozwiązanie, niż trzymać w sobie i trawić. łzy w końcu oczyszczają.

      Usuń
  7. nie porzucamy naszych cudownych maluchów, nie obwiniajmy się, to nie nasza wina ze w tym kraju już tak jest że aby utrzymać rodzinę godnie - dwie osoby musza pracować :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ostatnio mam problem z pozostawieniem małej nawet na godzinkę bo ona ma teraz etap, że TYLKO mama jest dobra a reszta to zło. Martwię się tym bo po świętach wracam do pracy wiec Maja będzie z babcią. od przyszłego tygodnia zrobię chyba okres adaptacyjny i będę zostawiać małą babci na godzinkę czy dwie codziennie.
    Trzymaj się kochana

    OdpowiedzUsuń
  9. ojj kochana, ja uciekam na uczelnie na caly dzien i ciesze sie ze moge odpoczac :P
    wiesz. powiem CI tak-to tak jakby jego pierwszy krok w doroslosc, uczy sie samodzielnosci bez mamy, nianie nie zastapia mamy nigdy i sa zawsze tylko oparciem ale on bedzie teraz czul ze nadszedl czas wziecia sprawy w swoije rece.
    hahah a z tym przyczepianiem mam tak samo :) i lepiej wybuchnac prawda bo nawet jak sie powie cokolwiek to tamten problem i smutek nadal bedzie nierozwiazany:)
    dobrze zrobilas:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ech ile to emocji się nagromadziło...
    Będzie dobrze! JJ pewnie potrzebuje czasu co by się do Pani rehabilitantki przyzwyczaić.
    Nie wypowiadam się w temacie Niani, bo ja mam to szczęście że z Olkiem jesteśmy razem. Ale rozumiem, że jest Ci ciężko...
    Pozdrawiamy ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak sobie zastanawiam się, kto bardziej przeżywam rozstanie? Mama czy Kubuś? Coś (czyżby intuicja a do tego kobieca?!) mi podpowiada, że chyba bardziej mama...stąd ta złość, łzy, lęk itp.
    Jako pracująca matka dwójki chłopaków, których pozostawiłam pod opieką babci (oj wiem, że to nie niania...) w wieku 8 miesięcy (Starszak) i 6 miesięcy (Młodszy), uroczyście Ci obiecuję, że wszystko będzie dobrze!!! Dziecko będzie miało zapewnioną super dobrą opieką a Ty zaczniesz robić to, co Ci sprawia radość i daje satysfakcję bo jak mniema po to także wracasz do pracy....
    Co do rehabilitacji, to wiem jak to jest...Starszak był rehabilitowany ok. 2 lat. Jak nie chciał ćwiczyć z rehabilitantką, ćwiczyłam Ja z Nim w domu i to Mu o wiele bardziej się podobało. Potem jednak odmawiał współpracy także i ze mną i daliśmy sobie na spokój. Ortopeda poparł Nas w 100%, że nic na siłę bo czasem można zaszkodzić dziecku. Ostatnio znów dostaliśmy skierowanie do Poradni Rehabilitacyjnej ale jakoś nie możemy tam dojść...

    Pozdrawiam cieplutko :*

    /asia/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciężkie te rozstania. Ale powiem Ci, że ciężko też jak dziecko leci do żłobka ze śpiewem na ustach i nawet mamie papa nie zrobi. Bo matce nie dogodzi nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  13. ta tykająca bomba zegarowa w srodku z miutnikiem to nasze rozterki frzstracje zmartwionka lęki i to że wiemy WIEMY i wiemy że nikt nigdy nie będzie w stanie zastąpic brzdacowi mamy ..chociaz na te "pare " godzin...no bo przeciez TYLKO mama posiada 10 dodatkowych zmyslow zaistalowaych do swojej pociechy ktore daja znac 10 minut szybciej o tym ze malec ***kichnie ***malec przewroci sie ***ze ma ochote na 3 krople herbatki i kęs chrupka**** ze chce "ooooooo" czytaj ulubiona przytulanke lub stanąc przy pralce
    ....ALE eScApE z oazy spokoju pozwala naladowac baterie i to tez jest wazne..BUZIA :*:**:*:

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczęściem pracuje w domu i nie wyobrażam sobie co by było gdybym musiała Młodego zostawić, no chyba że byłaby to moja mama.
    Trzymaj się, będzie dobrze :).

    OdpowiedzUsuń
  15. Spokojnie... rozstanie jest trudne, ale do przeżycia. I zobaczysz, na pewno będzie dobrze a ty będziesz do Kubusia wracać z zupełnie nową, świeżą głową i mnóstwem cierpliwości i pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń