czwartek, 8 grudnia 2011

przyjaciel kalendarz

Od wielu, wielu lat dzielnie w zmaganiu z codziennością pomaga mi wierny przyjaciel Kalendarz. Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym bez niego funkcjonować. Już w czasach podstawówki towarzyszył mi każdego dnia, pomagał planować, słuchał o wszystkich moich kłopotach i chwilach szczęścia. I tak pozostało do tej pory. Kalendarz to dla mnie nie tylko zwykły organizer, to karty z myślami, marzeniami, wątpliwościami, problemami do rozwiązania. Dodatkowo wykonuje bardzo ciężką pracę, gdyż odciąża moją pamięć i pomaga zebrać myśli w jedną, logiczną całość. Jest świadkiem procesów twórczych, nieświadomych kresek podczas rozmów telefonicznych, archiwalnym zbiorem przeżyć. Kris śmieje się z tych moich skrupulatnych zapisków. Ale czasami również sam korzysta z zasobów pamięciowych mojego towarzysza. W grudniu zawsze z dużą uwagą wybieram kolejną odsłonę tej książki czasu. Również w tym roku zawitał już u mnie nowy, czysty, gotowy na wspólną przygodę kalendarzowy przyjaciel. To była miłość od pierwszego spojrzenia. Ale inaczej nie mogłabym dokonać wyboru, gdyż do towarzystwa na kolejne dwanaście miesięcy trzeba mieć serce.





fot. Evelio


10 komentarzy:

  1. mnie również każdego roku towarzyszy kalendarz, i to już od dawien dawna. Dostaję zawsze egzemplarz z wydawnictwa, taki typowo nauczycielski z planami lekcji i stronami do oceniania, co nie ukrywam, jest przydatne, ale taki kalendarz średnio ma "duszę" niestety... a ja też uwielbiam takie cudeńka różne różniste, więc chyba zachęciłaś mnie do kupna osobnego kalendarza, takie bardziej prywatnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo :D to widzę że ktoś ma tak samo jak ja :D, ja bez kalendarza to jak bez ręki ;) i u mnie czasem także odgrywa rolę pamiętnika :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja miałam kiedyś co roku Kalendarz Szalonego Małolata - traktowałam go jako swojego najbliższego przyjaciela. Zachowane są do tej pory. Od jakiegoś czasu przerzuciłam się na mini-kalendarzyki-adresowniki, ale one nie mają duszy i nie chce mi się w nich pisać (poza tym miejsca niewiele). Hm, chyba wiem już co zażyczę sobie od Mikołaja ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja bez kalendarza też się nigdzie nie ruszam! To jest moje"być albo nie być". Daty, telefony, adresy, spotkania, listy zakupów... wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja żałuję że sobie nie kupiłam tego kalendarza z Kotem Simona ....

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem z kalendarzem na bakier. mam i zapisuję co, gdzie, kiedy, ale potem nie zaglądam. o niektórych rzeczach zapominam, ale nawet i to mnie nie mobilizuje :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja kiedyś w kalendarzach prowadziłam pamiętniki. Musiałam się ograniczać, bo było tylko tyle miejsca ile było. No i dyscyplinowało mnie to, żeby każdego dnia napisać cokolwiek. Potem przeniosłam się do internetu i chociaż na każdy rok mam kalendarz, to z upływem kolejnych miesięcy tracę zapał żeby w nim cokolwiek zapisywać. Co jakiś czas tylko mi się przypomina :)
    Ten z Kotem Simonem wygląda całkiem nieźle. Czy jakoś trudno go dostać ?

    OdpowiedzUsuń
  8. znam to! ja mam kalendarze z liceum - to jako pamiątka sentymentalna. a kalendarze od 2000 służbowe trzymam bo w każdym kopalnia kontaktów i dziwnych informacji, których nie sposób przepisać czy zmagazynować w inny sposób :)
    a kot Simon to odrębna historia zrozumiała wyłącznie dla posiadaczy futrzaków, którzy subtelne detale potrafią wyłowić i docenić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam kota simona 2011 i uwielbiam go :) A właśnie też zastanawiałam się co wybrać kota czy Paulo sama nie wiem :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kalendarz to mój dziennik. Zapisuję tam właściwie wszystko.

    Pozdrawiam. ;-)

    OdpowiedzUsuń