Sześć miesięcy zajęło mi dojrzewanie do pewnych macierzyńskich odczuć i myśli. Od razu przyznaję, że łatwo mi to nie przyszło. Ale w obecnym świecie medialnej kreacji i matczynej nagonki trudno zachować zdrowy rozsądek. Przed ciążą wydawało mi się, że będę twarda i odporna na wpływy. Że moje przemyślenia i założenia uchronią mnie przed toksycznym zalewem wewnętrznych głosów i wątpliwości. Że dogadywania innych, opiniowanie moich zachowań, pytania, czy też nawet normalne opowiastki o dokonaniach innych mam i ich dzieci, przyjmę z uprzejmą obojętnością. Okazało się jednak, że bardzo się myliłam. W czasie tych ostatnich miesięcy wpadłam w wir porównań, poczucia winy i wątpliwości. Codziennie miałam przed oczami komentarze, słowa, które wzbudzały zdenerwowanie, czy też liczne tabele rozwojowe, opracowane przez kogoś, gdzieś. I teraz jest mi w sumie żal. Żal samej siebie i tych straconych chwil. Ponieważ tak naprawdę każda toksyczna, lękliwa myśl odebrała mi szansę na pojawienie się myśli dobrych na temat Synka, o tym jaki jest wspaniały i jak bardzo go kocham. Dopiero teraz zrozumiałam, że samobiczowanie się niczego nie daje, nie rozwija, a wręcz przeciwnie, odciąga mnie od najważniejszego: fascynacji tego co mam i jak bardzo jestem szczęśliwa. Od początku nie spałam z JJ w łóżku, od wczesnych tygodni spał u siebie w pokoiku, zasypia nigdy sam ale samodzielnie bez bujania, lulania, uśmiechnięty, bez płaczu, nie śpiewam kołysanek, czasami czytam mu już bajki, nie noszę go często na rękach, wybieramy matę i wspólną zabawę, książkę 365 zabaw z dzieckiem wyrzuciłam w kąt, dodatkowe posiłki wprowadziłam dopiero po szóstym miesiącu, od początku nie piorę ubranek malucha w specjalnych proszkach, tylko zwykłym razem z naszymi rzeczami, nie prasuję, nie uczę go czytać, nie śpiewam w różnych językach, z radością wychodzę wieczorem na spotkanie z przyjaciółką, w celu przewietrzenia myśli. Dlaczego to wszystko? Ponieważ jestem leniwa, ponieważ mam inne przekonanie o tym co dobre dla JJ, ponieważ ktoś powiedział, że to słuszne dla rozwoju mojego dziecka, a ja się buntuję, gdyż sama najlepiej wiem, co jest słuszne dla Kubusia lub może dlatego, że znajduję inne formy spędzania czasu z Synkiem. Jeżeli inne mamy postępują inaczej bardzo dobrze, kibicuję im wszystkim i cieszę się, gdy wynika to z ich własnych przekonań. Dla mnie najważniejsze jest to, że jest szczęśliwy, radosny, wspaniale się rozwija (według własnego kodu rozwoju, a nie wytycznych z tabelki lub dokonań innych dzieci), nie pamiętam kiedy ostatni raz płakał, a co za tym idzie, nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na niego zdenerwowana, a raczej na to, że nie daję sobie z nim rady. Tak więc odpuszczam sobie wszystkie winy, czyszczę pajęczyny i kurze w umyśle, otwieram okna i wpuszczam słońce oraz powiew świeżości. Żal mi już chwil na toksyczne myśli i uczucia, bo tego co za nami już się nie odzyska.
Etykiety
badania
(3)
bunt
(1)
choroby
(5)
ciążowa moda
(15)
ciążowe emocje
(25)
ciążowe tematy
(8)
dziecko i kot
(5)
gadżety
(1)
garderoba astronauty
(3)
garderoba kulki
(1)
gry i zabawy
(14)
konkurs
(2)
książki i poradniki
(2)
kulinarnie
(4)
macierzyństwo
(59)
mama wraca do pracy
(6)
odpieluchowanie
(1)
pociążowa moda
(2)
podróże
(8)
rodzeństwo
(11)
rozwój astronauty
(49)
rozwój kulki
(6)
skoki rozwojowe
(5)
tacierzyństwo
(2)
wychowanie
(9)
wyprawka
(10)
zachcianki
(3)
związek
(3)
żłobek
(4)
żywienie
(12)
no i pięknie, ja już ten dystans do samej siebie i innych radzących mam, ale upłynęło trochę lat i przede wszystkim mam swoje doświadczenia z pierwszego macierzyństwa, które dały mi własne doświadczenia, które dały pozytywne rezultaty i nich przede wszystkim się trzymam :) Miłego kolejnego okresu macierzyństwa u Ciebie i uroczego JJ Ci życzę!!!
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa! Ja też uważam, że to matka wie najlepiej co jest dobre dla jej dziecka! A te tabele nieszczęsne to też mi sen z oczy spędzały... aż w końcu o nich zapomniałam :)
OdpowiedzUsuńAmen!
OdpowiedzUsuńSuper!Mimo innego zdania w niektórych kwestiach, ogólnie zgadzam się z Tobą kochana;-)I też koję sobie nerwy, tym że dzidzia ma summa summarum radosna wielce.
OdpowiedzUsuńTylko, że u nas nie jest tak idealnie, bo Szuszuniu płacze równie często, co się cieszy. A i ja niekiedy nadal czuję nerwy na karku i ręce u podłogi. A na samym końcu wychodzi na jaw powód- a to za gorąco mu było i upocił się biedak, a to dupcia zaczerwieniona i piekła, a to 1000 innych dzieciowych problemów.
Evelio - u nas inaczej, ale o tym wiesz na pewno ;) bo nasze podejścia się różnią diametralnie, ale ja ostatnio też poczułam że czas leci, Mały rośnie i naszło mnie na zastanawianie się czy nie zmarnowałam tego czasu na inne inności niż powinnam (smutkanie, złoszczenie itd). Myślę, że to jest wpisane w obraz macierzyństwa i po to mamy te zamartwiania w naturze żeby na 250% nie przeoczyć czegoś ważnego w zdrowiu i rozwoju maluchów... zakręcone to co napisałam, ale chyba rozumiesz o co mi chodzi :)
OdpowiedzUsuń@MM każde dziecko się czasem z jakiegoś powodu "oburza" to raczej normalne.
pięknie napisane. Ja też zmagam się z wieloma różnymi opiniami na temat pielęgnacji, wychowania, opieki. Opiniami mamy, teściowej, koleżanek. Najciekawsze jest to, że każda z nich radzi co innego i każda z nich jest przekonana o własnej nieomylności :) konfrontacja byłaby pyszną zabawą :)
OdpowiedzUsuńI brawo! Świetny tekst :)
OdpowiedzUsuńto ja się tylko uśmiechnę :))))
OdpowiedzUsuńTak trzymać!
OdpowiedzUsuńtak jest amen! ja Ci tylko powiem, że mój największy błąd jaki popełniłam jako mama to nie słuchanie własnego dziecka i swojej intuicji. ot - pamętac na przyszłość:)
OdpowiedzUsuńEvelio bardzo podoba nam się sposób w jaki prowadzisz blog. Chcielibyśmy prosić Cię o kontakt z nami. Nasz e-mail to: vtechpolska@gmail.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
Zespół VTech
Amen i enter.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że i ja szybko taki dystans i odpuszczenie u siebie odnajdę... :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa straciłam niepowtarzalny czas mojej ciąży... Teraz też czasem mam poczucie, że coś tracę, ale właśnie dlatego, że może za bardzo odpuszczam? A może to własnie wyjdzie Antkowi na dobre? Zgadzam się z Tobą, że wszelkie mądre książki i tabelki potrafią frustrować, więc może ich miejsce faktycznie jest w kącie? I, zakładając, że każda matka chce jak najlepiej dla swojego dziecka, podążać za głosem intuicji, która doskonale potrafi poprowadzić nas w odpowiednim kierunku. A zadowolone buźki naszych Szkrabów są tego doskonałym dowodem :)
OdpowiedzUsuń