Gdy wychodzę z domu i mam przy sobie Kubusia, czuję się bezpieczna. Nie ważne, czy leży otulony w wózku, czy przytula się do mnie w nosidełku. Gdy jest przy mnie, jestem Mamą. Nic nie ma wtedy dla mnie znaczenia. Brak makijażu, buty na luzie, wielka puchowa kurtka, którą Kris mianował "śpiworem", zmęczenie na twarzy i podkrążone oczy, rozbiegane myśli, nieskładne słowa, dodatkowe kilogramy, już nie jak kiedyś płaski brzuch, włosy niedbale spięte w kucyk, spojrzenia ludzi. To wszystko nie ma znaczenia, ponieważ fakt, że jestem mamą sprawia, że przymykam oko na niedoskonałości i staje się wygodną wymówką przed samą sobą. Tego czasu, gdy jest przy mnie, nie mącą myśli o oczekiwaniach innych, zrodzone w mojej własnej głowie. Lecz, gdy wychodzę sama, czuję się jak bez ochronnej tarczy, naga, pozbawiona doskonałości.
dzieci.wp.pl
A ja ostatnio się boję, że mi jakiś pies wskoczy do wózka... nie pytaj o szczegóły, po prostu się tego boję, jakiś taki surrealistyczny lęk... i ten lęk mi strasznie mąci spokój, na szczęście nie codziennie.
OdpowiedzUsuńJa mam trochę inaczej, czuję, że towarzystwo Syna dodaje mi skrzydeł, ale w tym sensie, że chcę wyglądać dobrze, chcę być taką Mamuśką, którą wszyscy widzą i patrzą na jej cudownego syna ;) Ale wiem z autopsji, że wszystko się przewartościowuje i to co kiedyś było super ważne, teraz jest bez znaczenia, bo nasze dziecko jest numerem 1!
OdpowiedzUsuńJa również staram się o siebie dbać i być dobrze wyglądającą Mamą...oczywiście nie jestem typem: dobieram gumkę do włosów pod kolor butów, ale staram się. Natomiast jak wiadomo, to co w głowie nie idzie często w parze z tym co na zewnątrz. Często umniejszamy swoją wartość. I o tym chciałam napisać. Że obecność Synka uwalnia mnie od wewnętznej krytyki, ponieważ to w takiej sytuacji nie ma znaczenia.
Usuńa ja z kolei boje sie jechac do domu. boje sie ze jako matka nie sprostalam wymaganiom mojej matki. boje sie podetnie mi skrzydla (zreszta juz te mysli to robia) jak zawsze. ze znowu zrobi mi pranie mozgu..
OdpowiedzUsuńTak jak napisałaś...to myśli Ci to robią. To nie Twoja Mama, a jej słowa i to co te słowa robią w Twojej głowie. Trzymaj się dzielnie! Przecież radzisz sobie świetnie, więc nie daj się samej sobie. To Ty musisz uwierzyć, że jesteś najlepszą mamą dla Gulka. Jak w to uwierzysz, to żadne pranie mózgu Ci nie grozi:-)
Usuńa ja się boję że nadejdzie wreszcie ten czas że Mała nie będzie już jeść cycusia i nie będzie spać ze mną :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam spacerować z moją Królewną. Samemu tak łazić trochę dziwnie i łyso... ;)
OdpowiedzUsuńMnie prześladują lęki, że nikt lepiej ode mnie się Synkiem nie zajmie. Dlatego z nikim go nie zostawiam. Towarzyszy mi wszędzie, a jak nie mogę go ze sobą zabrać to rezygnuję ze spotkania.
OdpowiedzUsuńA my z mężem zawsze się na spacerach kłócimy, bo każde chce pchać wózek albo nosić Jula:D Na rozchełstane włosy mam sposób- czapka:D Ja tam stosuję metody kamuflażu:D
OdpowiedzUsuńObecność dziecka faktycznie sprawia, że wszystko inne sprzestaje się liczyć... i sama na siebie inaczej patrzę :) Boję sie tylko, co bedzie jak juz nie ja będę ją prowadzać na spacery - i to o siebie się boje, nie o nią!
OdpowiedzUsuńJak zwykle piękne i bardzo mądre słowa.
OdpowiedzUsuńJa też wyluzowałam w kwestiach o których piszesz. Tęsknię trochę, no dobra - bardzo, za tamta sobą "dorobioną" ale teraz moją najważniejszą rolą jest bycie mamą. Kiedyś znów będzie nas więcej dla nas samych... A teraz wychodząc na spacer mam tylko jeden cel - przewietrzyć bąbla, sprawić mu frajdę i nie zamarznąć po drodzę;-P
dokładnie! Fajnie to napisałaś: "będzie nas więcej dla nas samych". Jeszcze siędząc u fryzjera będziemy wspominały czas, kiedy to nasi Synowie tak bardzo nas potrzebowali:-)
UsuńI Zezulla ma rację - czapa to jest to!Nawet czasem nieumyte włosy - bo się już nie chciało, ujdą;-P
OdpowiedzUsuńhaha:-) czapa dobra na wszystko:-) czasami grzeję się w markecie a czapy nie zdejmę:-)))))
UsuńDoskonale wiem o czym piszesz...tak szczerze to nie lubię wychodzić sama :) i to jest jeden z powodów.
OdpowiedzUsuńJak ja to doskonale rozumiem :)Aczkolwiek na początku, jak urodził się Antek miałam straszną potrzebę dbania o wygląd. I tak sobie latałam z 2-tygodniowym bąblem, z pomalowanymi pazurkami. Mamunia - Lalunia. A teraz jakoś ciężko się zmobilizować, kurde no... :)
OdpowiedzUsuń