O godzinie 18.00 szanowny JJ dostaje kolację, najczęściej gęstą kaszę na noc, gdyż kaszkowy jest bardzo i tylko kakaową gardzi. O godzinie 18.30 kąpiel z wanną pełną gumowych ryb, krabów, żółwi, książeczek, w których wszystko to piesek i długich monologów, które milkną w momencie próby nagrania. 19.00 Młody śpi, rodzice mają czas dla siebie i tak do godz. 5.00, kiedy napełnić trzeba brzuchol butlą ciepłego mleka. Później w łóżku rodziców przytulanki, zaczepki, muzyczka, mama wstaje do pracy, ewentualna drzemka z tatą i w końcu przyjście niani. I wszystko byłoby pięknie, gdyby taki scenariusz zdarzał się częściej. Ostatnie noce przypominają sceny z nocnej balangi, nagrywane amatorską kamerą. Szamotanina, krzyki, awantury, śmiechy, rozrywka, ktoś biegnie i widać tylko drogę i stopy, nagle obraz z kamery gaśnie. Tak mniej więcej kojarzę ten czas, bo Syna ogarnąć chciałabym bardzo, ale na sen w tym samym czasie również liczę. Tak imprezowaliśmy ostatnio. O 23.00 radosne podskakiwanki i uśmiechy rozbudzonego chłopca. W takich przypadkach biorę go od razu do sypialni, bo tam przecież do mamy można się przytulić i zasnąć od razu. Od razu nastąpiło o godzinie 1.00. O 2.00 mąż budzi mnie, gdyż podobno chrapię. Nie jestem przekonana do tej wersji. To nie mnie ostatnio JJ nagrał telefonem i dowodów brak. O 3.30 histeria, rzucanie smokiem, butelką z wodą, misiaczkiem przytulaczkiem. Chwila zastanowienia, przygarnął wszystko, aby za chwilę rzucać wszystkim od nowa. Proponuję nową olimpijską konkurencję, może wtedy byłaby szansa na medal. Pomysłów mamy wiele: coś przeciwbólowego, gdyż zęby, może lampkę włączyć trzeba, gdyż zbyt ciemno, może do łóżeczka przenieść imprezowicza, gdyż u siebie będzie swojsko, może...O 4.30 butla w desperacji podana. Zasnął. W tym czasie mąż mój zdążył zdradzić mnie z Moniką Richardson, przy czym nie wyglądał wcale jak Zbigniew Zamachowski. Gdy wstawałam nieprzytomna do pracy, Kubuś spał z głową w naszych nogach. Wyczuł przez sen zwolnienie miejscówki i ochoczo przeniósł się na moją poduszkę. W tle chrapanie Krisa. "Szczęściarze" pomyślałam zamykając drzwi sypialni.
fot. babcia Małgosia
Taaaak, takie imprezki sa ZABOJCZE;) U nas tez ida w parze z zebami:)
OdpowiedzUsuńHehe mieliśmy ze trzy noce takiej imprezki dotychczas, podczas jednej z nich Tata Tymka przeniósł się do jego pokoju i spał na podłodze,bo mamy jedno łóżko w mieszkaniu :)- wymiękł. A ja w pracy jak Zombie, blada i ziewająca :)
OdpowiedzUsuńOstatnio to przeżywałam... wiem coś o tym :)))
OdpowiedzUsuńJeju kochana i Ty jeszcze dychasz po takim hardkorze?
OdpowiedzUsuńNa bank zęby! Pewnie oczne...Syropu!Syropu mu daj przeciwbólowego przed snem,albo viburcol w dupcię, bo się wykończysz...Biedula moja...
Trzymam kciuki!
U Nas też małe wyjonko się włączyło...najgorzej jest z rana, Antek potrafi tak się głośno wyć, że nie da się udać, że się nie słyszy (tzn. dla się - dla mojego męża oczywiście...)
OdpowiedzUsuńOczywiście wstaje mama i tuli tuli a za chwilę, jak tylko położy głowę na podusię, okazuje się że trzeba już właśnie wstać....
ehhh
ale ale od dziś prawie przez miesiąc mama ma urlop, tak więc - damy radę!!! czego i Wam życzę i wysyłam dużo dużo pozytywnej energii...
buziaki
/asia/
może zęby może światło może głód... a ja Ci powiem, że to nic z tych rzeczy... niestety. To taki etap, który przchodzi wiele dzieciaków, przeżywają to co się dzieje w ciągu dnia nawet jeśli jest to najspokojniejszy dzień po słoncem. odrzucają i wyrzucają wszystko to, co do tej pory było najważniejsze na świecie. i odpychają mame czasem nawet z głośnym krzykiem... To trwa. ale kończy się - na szczęście. dzielna bądź:)
OdpowiedzUsuńpuk puk..co u Was, Kochane Słodziaki? :)))
OdpowiedzUsuńcałusy :)
asia.