sobota, 20 kwietnia 2013

granice

Kilka miesięcy temu, gdy JJ miał "fazę" majstrowania przy AGD sprzętach wszelakich, odwiedziliśmy znajomych. Zaledwie próg przekroczyliśmy, butów zdjąć nie zdążyliśmy, a Kubuś był już w salonie i DVD odpalał jedną ręką, drugą programował dekoder. Nagle usłyszałam donośny głos gospodarza: "zostaw to! to nie są Twoje zabawki! Jeżeli będziesz tego dotykał dostaniesz w pupę!". Do dzisiaj żal mam do siebie za brak reakcji, bo o ile każdy ma prawo do ochrony swoich dóbr i w pełni rozumiem, że można sobie nie życzyć, aby dziecko dotykało naszych rzeczy, o tyle nie pozwolę, aby ktokolwiek groził Kubie klapsem. Często z naszym Ulubionym Sąsiadem rozmawiamy na temat wyznaczania dzieciom granic. Pada pytanie: w jakich okolicznościach mówić nie, zabraniać, za co karać? Uważam, że każdy w sobie samym musi odnaleźć odpowiedź, gdyż w każdym z nas granice znajdują się w innym miejscu. Bycie rodzicem kojarzy mi się trochę z autoterapią. Jeszcze nigdy tak często nie zastanawiałam się nad własnymi przekonaniami, nie poszukiwałam w sobie właściwej dla siebie i dla nas drogi. Nie wyobrażam sobie uczenia Synków norm w czasie, gdy moje przekonania powiewają jak flaga na cyklonowym wietrze. Zdałam sobie również sprawę z faktu, że moje granice znajdują się chyba na krańcu świata, gdyż minęły dwa lata, a ja do tej pory nie znalazłam ani jednego powodu do, w jakiejkolwiek formie, ukarania Kubusia.


11 komentarzy:

  1. Też się z tym zmagam, tzn. z reagowaniem na tego typu teksty. My Natka nie bijemy i absolutnie nie godzimy się na to by uczynił to kto inny czy choćby roztaczał przed nim widmo takiej "kary". Ale się wdrażamy. Jednak dobro dziecka bierze górę. Niestety niektórzy ludzie dawanie dzieciom klapsów uznają za coś naturalnego, a mnie aż krew zalewa na jakiekolwiek argumenty za tym rozwiązaniem. Ok, nam zdarzało się kilka razy postawić małego do kąta czy wyprosić za drzwi, jednak nasze poglądy wciąż ewoluują i to w stronę bardziej rozmowy niż kary. Miło czytać, że inni myślą tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym jednak nie pozwoliła dziecku majstrować przy cudzym sprzęcie. Młody odkąd zaczął się przemieszczać i próbował dotykać wieży czy dvd zawsze mówiliśmy "nie" i odsuwaliśmy go. Za każdym razem. Cierpliwie, konsekwentnie, czasem kilkanaście razy dziennie. W tej chwili ma 20 miesięcy i doskonale rozumie że tego nie wolno mu dotykać. I tego nie robi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie o tym piszę...każdy ma swoje granice i tych granic uczy dziecko. Gdy Kubusiowi czegoś nie wolno, to również cierpliwie mówimy mu stop i tłumaczymy dlaczego. Akurat sprzęty u nas są w jego dozwolonym zasięgu. U innych w domu również mu nie pozwalamy na sprzętomanię, jeżeli ktoś sobie nie życzy. W tym przypadku nie zdążyłam nawet przywitać się, a on już stał przy sprzęcie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziecko jednak powinno być uczone co mu wolno a czego nie. Powinno mieć postawione pewne granice. I tego trzeba przestrzegać. Na pewno nie byłabyś zachwycona gdyby cudze dziecko zaraz po wejściu do Twojego mieszkania dopadło do
    Twojej torebki i wyrzuciło z niej całą zawartość. To samo ze sprzętem DVD. Ale mówienie od razu, że dostanie w pupę to przesada! Tym bardziej, że dziecko nigdy klapsa nie dostało. Z każdym dzieckiem trzeba rozmawiać i mu tłumaczyć i przypominać gdzie są jego granice.

    OdpowiedzUsuń
  5. Również uważam, że małemu dziecku granice należy pokazywać. Ale według mnie nie poprzez kary a cierpliwe stop i tłumaczenie. Tym bardziej, że małe dzieci nie mają zdolności hamowania w mózgu różnych reakcji. U nich jest impuls i czyn. A kara niczego tutaj nie przyspiesza. Gdyby cudze dziecko przekraczało w moim domu moje granice zwróciłabym uwagę rodzicom.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo łatwo zagrozić klapsem. Zastanawiam się, czy takie człowiek teoretycznie tylko grożący karą cielesną sam ją wykonuje na własnych dzieciach?

    Swoją drogą - mój ojciec nigdy mnie nie zbił, a groźby padały bardzo często. Tak czy siak, to mój ojciec, a nie ktoś obcy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bez przesady! Niech do swojego Dziecka ten ktoś się tak zwraca ale do mojego nie ma prawa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje dziecko zna granice bardzo dobrze i musi wiedziec na ile moze sobie gdzie pozwolic. niestety ludzie sa malo tolerancyjni, nawet wymijanie ich na chodniku juz jest problemem, wiec co tu mowic o dotykaniu obcych sprzetow "przez dziecko ktoro zaraz cos popsuje"

    OdpowiedzUsuń
  9. A mnie zdarzyło się ukarać Natanka...Siedzeniem przez minutę w swoim pokoiku. Ja oczywiście w drugim, ale na widoku.
    Nie nadużywam kar, ale są momenty, kiedy kilkukrotne tłumaczenie nie skutkuje. Wówczas stosuję karę, po której jeszcze raz tłumaczę, tulę i mówię, że kocham. Nie wiem, czy to dobrze, ale mam wrażenie, że daje to efekty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda z nas uczy się każdego dnia jak rozpracować Malucha nie robiąc mu przy tym krzywdy. Ale tutaj nawet nie o stosowanie kar mi chodziło tylko raczej o granice, które każdy ma w sobie. Jedna mama ukarze dziecko za malowanie kredkami po ścianach inna nie, bo nie będzie jej to przeszkadzało. I o tych moich granicach chciałam napisać, że są tak dalekie, że do tej pory nie miałam za co Kuby ukarać.

      Usuń
  10. Bo też nie o karę samą w sobie chodzi... jeśli potrafi się wyegzekwować przestrzeganie granic bez kary, to po cóż ona? Dla zasady? W taką motywację nie wierzę :)

    OdpowiedzUsuń