Przez kilka tygodni trwała wielka walka pomiędzy Małym Astronautą a jego stopą. Tak jak już wspominałam wcześniej, stopa nie dawała Kubusiowi spokoju nawet podczas posiłków. Od rana budziła Malucha i witała go słodkością pidżamowego pajaca, w czasie zabawy odrywała od zabawek i czułości mamy. JJ nie mógł nadziwić się, jak to możliwe, że każdego dnia stopa przybierała odmienną postać. Jej kolory, wzory i intensywność ruchów nasilała pragnienie złapania i posmakowania. Ale stopa przebiegła była bardzo. Niby tak blisko, a zarazem tak daleko. Na wyciągnięcie ręki, a tak trudna do uchwycenia. Aż w końcu nastał ten wspaniały dzień. Godziny intensywnych ćwiczeń, zajęcia rozciągające, determinacja w osiągnięciu celu sprawiły, że stopa została uchwycona, zniewolona w objęciach i porządnie obśliniona.
Brawo, brawo!! Jedna z ważniejszych funkcji stopy - u nas dzień bez wyćlamkania stopy to dzień stracony ;)
OdpowiedzUsuńA teraz nastanie czas powyciąganej, mokrej skarpety;-)
OdpowiedzUsuńSuperowe ciumkanie stópki, już się nie mogę doczekac kiedy mój tak będzie robił
OdpowiedzUsuń:-) gratulacje :-) fajny post :-)
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńA my, póki co, obśliniamy pięści, które żyją własnym życiem, całkowicie odrębnym od Mikołaja, ale już wiemy jak smakują. Do zapoznania się z nogami jeszcze nam daleko ;)
OdpowiedzUsuńA u was pewnie następnym odkryciem niedługo będzie, dlaczego śpioszki mają kolor marchewkowy ;)
M&A&M
U nas walka jeszcze trwa ;-)
OdpowiedzUsuńYe yes yes! niniejszym dołączasz do grona mam rozglądających się po świecie z obłędem w oku: no i gdzie jest ta skarpetka?
OdpowiedzUsuńGratulacje :-)
OdpowiedzUsuńJa już nie mogę się doczekać tego momentu u nas - aparat ciągle w pogotowiu :-)
Zochacz też uwielbia swoje stopy - "noga zawsze pod ręką" to jej motto :).
OdpowiedzUsuńBohater, pokonać taką przebiegłą stopę, to nie lada wyczyn ;)
OdpowiedzUsuń