Na liście hormonów, których poziom znacznie wzrasta podczas ciąży, zdecydowanie powinien znaleźć się hormon zwany kulinarnym. Prawdopodobnie jego skład chemiczny nie został jeszcze odkryty, ale bez wątpienia istnieje i daje o sobie znać z dużą siłą. Jeszcze dwa lata temu byłam totalną ignorantką w kwestiach kuchennych. Gdy w pracy śmiałam się, że w mieszkaniu tylko dwa razy użyłam palniki na kuchence, a piekarnik otwierałam tylko po to, aby wytrzeć ze środka kurz, koleżanki skwitowały to z dezaprobatą: "nie masz się czym chwalić". Nie przyznałam im wtedy racji, ale głęboko w sercu zazdrościłam im, gdy rozmawiały o nowych przepisach, pieczeniu chleba w domu i piernikach świątecznych. Nie spodziewałam się jednak, że te czasy pójdą w zapomnienie. Im bardziej zaawansowana jest moja ciąża, tym czuję większą ekscytację oglądając kulinarne programy i blogi. Ostatni miesiąc obfitował w nowości: galaretki z owocami, tiramisu, pomidorówkę z własnym przecierem, karkówkę według przepisu mojego taty. Dzisiaj stałam się szczęśliwą posiadaczką formy do muffin. Odkryłam, że istnieje coś takiego jak cukier z prawdziwą wanilią i nareszcie wiem, że estragon to przyprawa a nie żeńskie hormony!
hihihi :) na takie odkrycia nigdy nie jest za poźno! Ja do 16-go roku życia nie jadłam oliwek, krewetek, prawie nie jadłam ryb, ostrych orzypraw, właściwie tolerowałam chyba tylko pomidorówkę i puree ziemniaczane, by nagle pod wpływem nieznanego impulsu przeistoczyć się w smakosza dziwacznych potraw i osobę czującą, że kuchnia to moje miejsce :) dobrej karkówki nie umiem zrobić, będę wdzięczna za przepis Twojego taty na priva - może wyprobuję :)
OdpowiedzUsuń