czwartek, 28 lipca 2011

rutyna

Tak wiele mówi się o rutynie w życiu dziecka. Maluchy lubią funkcjonować w bezpiecznej czasoprzestrzeni, w której łatwo im przewidzieć, co nastąpi za chwilę. Wtedy są spokojne i szczęśliwe. Od narodzin Małego Astronauty starałam się wprowadzać stały plan. Zapisywałam każdą porę karmienia i drzemki. W notatniku pokarmowym przewijały się już setki cyfr, a ja niczym bohater dobrej sensacji starałam się odnaleźć wspólne ogniwo matematycznego klucza. W końcu poddałam się i pogodziłam z faktem, że ukochaną rutyną JJ jest regularne wprowadzanie zmian do naszego wspólnego życia. Wszystko zależne jest od pierwszego karmienia, drzemek, które różnią się porą i długością, zabawą, która również każdego dnia różni się intensywnością. Jedynie kąpiel mamy o podobnej porze, aby później Synek mógł zaskoczyć nas innym sposobem zasypiania. Nic innego nam nie pozostało, jak nauczyć się elastyczności i dostosować do codziennych zmian. Całe szczęście osłodą braku stabilności dnia stały się inne, tak nagle przychodzące, zmiany w rozwoju Malucha.


wtorek, 26 lipca 2011

imprezowicz

Do końca życia bez wątpienia zapamiętam dwa wesela. Własne oraz mojej kuzynki, na którym byliśmy w ten weekend. To była pierwsza dłuższa podróż Małego Astronauty, pierwsza impreza, pierwsza noc poza domem. I dumna jestem z JJ bardzo, gdyż jako trzy miesięczny maluch wykazał się dużym zrozumieniem dla rodziców i ich potrzeb. Tylko my nie potrafiliśmy się w tym wszystkim odnaleźć. Moje myśli naprzemiennie krążyły wokół Synka, który spał pod uważnym okiem dziadka oraz szklanką whisky z colą, którą delektował się mój mąż. Myślę, że biesiadni sąsiedzi bawili się naszym widokiem: mężczyzny, który cały czas z entuzjazmem opowiadał o tym jak JJ guga i śmieje się w głos oraz kobiety siedzącej obok i wąchającej co chwilę jego drinka.

wtorek, 19 lipca 2011

przybliżyć przyszłość

Już kilka razy kusiło mnie, aby zamówić dla JJ coś, co będzie mu służyło dopiero za kilka nawet lat. Mam na swojej liście hitów pozycji zabawkowych, takie które na pewno kupię i jest to tylko kwestia czasu. Wiem, że w tej chwili są to rzeczy "dla mnie", bo to jedynie moja subiektywna ocena sytuacji. Może okazać się, że Syn wzgardzi moimi pomysłami na zabawę i wybierze coś innego. To co dla niego wyszukuję, to rzeczy, które kojarzą mi się z moim dzieciństwem. Nigdy nie zapomnę pewnego wyjazdu z rodzicami do domku w Białowieży. Jak przez mgłę pamiętam cały wyjazd, ale w tej mglistej rzeczywistości, wyłaniają się niczym czerwony parasol na tle białego zimowego krajobrazu, puzzle unicef. Były niezwykłe ze względu na kolory, które w tamtych czasach szarości, były czymś niezwykle pociągającym. Poza tym po ułożeniu tworzyły wielkie koło, co było dość oryginalne w porównaniu z prostokątnym kształtem zwykłych układanek. Tamtą wersję znalazłam jedynie na zdjęciach w internecie, ale liczę, że może kiedyś uda mi się na nie skutecznie zapolować. Tymczasem dla JJ zamówiłam kolorowe, o dość oryginalnym wzorze i dużym kształcie puzzle z dawnej kolekcji unicefu. Będę przynajmniej miała pewność, że Maluch ich nie połknie.



niedziela, 17 lipca 2011

ku (nie)pamięci

Im dalej w las, tym jestem pod coraz większym wrażeniem, w jaki sposób natura to wszystko sobie obmyśliła. Gdy opisywałam kuzynce w mailu  wrażenia z pierwszych tygodni z Małym Astronautą w domu, odpisała mniej więcej tak: "gdyby macierzyństwo było aż tak okropne, to już dawno byśmy wyginęli". A prawda jest taka, że natura z każdym miesiącem delikatnie raczy nas porcją niepamięci tego, co było na początku. Nie pamiętam już strachu przed porodem, strasznego bólu, gdy po 12 h musiałam wstać z łóżka i zająć się Synkiem, trudnych prób przetrwania podczas pierwszych miesięcy. Nie pamiętam płaczu przed zasypianiem i trudnych dni. Codziennie rano nie pamiętam ciężkich momentów dnia poprzedniego, a jedynie to, co spotkało nas wspaniałego. Gdy patrzę na miesięcznego Mikołaja mojej koleżanki, mam wrażenie, że JJ nigdy nie był na tym etapie rozwoju. I tylko nagrania w komórce odświeżają moją pamięć i uświadamiają mi fakt, że on również miał kiedyś miesiąc, a nie urodził się jako trzy miesięczny, uśmiechnięty i czarujący bobas, z którym przed zaśnięciem zdarza mi się coraz częściej podziwiać wspaniałe zachody słońca.


fot. Evelio

sobota, 16 lipca 2011

dialogi wychowawcze

Wieczorny rytuał to dla dzieci podstawa. Wtedy Maluch relaksuje się i przygotowuje do snu. Gdy po kąpieli, a jeszcze przed położeniem do łóżeczka, JJ dostaje wieczorne mleko, Kris przysłania roletę, moczy ręcznik, który służy nam jako nawilżacz powietrza i chwyta za konewkę. Wśród kwiatów ma swojego pupila. Dumnie na niego spogląda i cieszy się, gdy roślina wypuszcza nowe liście. Jak każdy pupil,  również zielony przyjaciel ma swoje humory. Ostatnio, po rytualnym wieczornym piciu, kwiat przelał się, a cała woda wyciekła z doniczki. Kris cierpliwe chwycił za ręcznik i wycierając podłogę stanowczo stwierdził: "dość tego! jutro cię nie podleję, skoro tak postępujesz!".

Mam nadzieję, że kwiat nie zamknął się w sobie i nie wpłynęło to negatywnie na proces fotosyntezy. Ja natomiast śmieję się teraz pod nosem, gdy widzę męża z konewką, a w skrytości myśli podziwiam jego wychowawczą stanowczość.

czwartek, 14 lipca 2011

z brzuchem raźniej

Spotkałam na ulicy znajomą. Spojrzała na mnie i spontanicznie zapytała: "Evelio! Gdzie Twój brzuch?", a ja z dumą odpowiedziałam: "Mój brzuch ma teraz trzy miesiące!".

Z drobnym sentymentem spoglądam w łazience na pozostałości mojego dużego brzucha. Ale nieszczególnie mam ochotę, aby je upubliczniać. Dlatego w ramach akcji MARTY postanowiłam pokazać mój własny sposób na niedoskonałości POciążowe. Moim zdaniem hitem są bluzki wykończone gumką. Dzięki temu, że tworzy się na dole bufka, nie widać brzucha. Uwielbiam również tuniki i dłuższe koszule. Poza tym, gdy kupuję koszulki, to wybieram rozmiar większy niż ten, który obecnie na mnie wchodzi. A życie modowe w czasie pierwszych miesięcy po porodzie uratowały mi spodnie pumpalumpy.






środa, 13 lipca 2011

trzy dni na trzy miesiące

Od wielu osób słyszałam: "zobaczysz! jak JJ skończy 3 miesiące, to już będzie dużo łatwiej". O tym, że od tego momentu to już tylko z górki, też gdzieś słyszałam. Oczywiście dostrzegłam zmiany. Niestety były to spojrzenia na sprawę pełne przerażenia, znaków zapytania i niepewności, ponieważ Nasz Mały Astronauta przeszedł właśnie przez tak zwaną trzydniówkę. Wirusy zafundowały mu "szczęśliwe" urodziny. Od poniedziałku gorączkował i dopiero dzisiaj po południu ostatecznie i mam nadzieję, że bezpowrotnie spadła mu temperatura. Tym sposobem dowiedziałam się, że gdy dziecko ma gorączkę, to po udaniu się pierwszego dnia do lekarza, każdy usłyszy, że czekamy, aż coś się wykluje. Kolejny dzień to teoria o tym, że prawdopodobnie zaczyna ząbkować. Trzeci dzień to skierowanie na badanie moczu i morfologię. Wtedy też temperatura spada, a lekarz mówi: maluch walczył z wirusami. Po tych trzech dniach ja również mogłam  śmiało postawić taką diagnozę. Natomiast wewnętrznie cieszę się, że tylko tyle z tego wszystkiego się...wykluło.

poniedziałek, 11 lipca 2011

umiar

Nasz Mały Astronauta ma w posiadaniu matę z biało-czarnymi wzorami, leżaczek z zabawkami i matę edukacyjną. Gdyby ktoś wpadł do naszego mieszkania, mógłby śmiało stwierdzić, że należymy do rodziców, którzy faszerują dziecko ogromną ilością bodźców, na siłę go edukują lub nie przemęczają się zbytnio i idą na łatwiznę. Ale każdy kto zdecydowałby się na takie wnioski, byłby w wielkim błędzie. Chronię JJ przed zwariowanym światem kolorów i plastików. Z maty edukacyjnej korzystamy raz na kilka dni, z fotelika maksymalnie 15 minut dziennie, maty z wzorami używamy jako kocyka. Uważam, że tak malutkie dziecko nie zasługuje na to, aby każdego dnia musiało odpierać atak szaleńczych barw i nowych kształtów. I tak świat serwuje mu wystarczające atrakcje z otoczenia. Gdy patrzę na Kubika jak leży na pleckach i z fascynacją lustruje obraz na ścianie, czerwoną lampkę na rzutniku, grę świateł na zasłonach, to wiem, że właśnie to jest najlepsze dla jego wyobraźni. Poza tym nic nie zastąpi rozmowy gaworzącej z rodzicami lub ukochanych pięści, które w dalszym ciągu pozostają obiektem kultu i umiłowania. Dziecko, które czasami jest pozostawione same sobie, które ma okazję samo się bawić, bez naszej ciągłej ingerencji w jego świat, to również szczęśliwe dziecko.

Czas na foteliku. JJ uśmiecha się do żółtego kwiatka.
Kris: na pewno w głowie układa sobie jakieś historie.
Evelio: ale w jakim języku? przecież nie zna słów.
Kris: w swoim języku układa historie.
Evelio: ale w jakim? w jakim On języku myśli?

niedziela, 10 lipca 2011

należymy do klubu

JJ rożek dostał w prezencie, gdy miał niecałe dwa miesiące. Rożkowa kariera biało-czarnego wynalazku trwała krótko. Natomiast w roli maty do leżenia, ćwiczeń i drzemkowania na kanapie sprawdza się świetnie. Do wzorów (leśnych - gdyby, ktoś miał wątpliwości) Mały Astronauta zachowuje stosunek obojętny. Myślę, że zacznie się z nimi zaprzyjaźniać, gdy upodoba sobie pozycję na brzuchu. Obecnie za bardzo rozprasza go ciężar jego własnej głowy.




piątek, 8 lipca 2011

mama tchórz

Dzisiejszy dzień obnażył fakt, że tak naprawdę nie znam Naszego Małego Astronauty. A może po prostu umknął mi ten moment, kiedy z nieporadnego, płaczliwego bobasa, zrobił się z niego fajny chłopiec. Do tej pory żyłam w wiecznym lęku outdoorowym. Bałam się jechać z nim gdzieś dalej, gdyż uważałam, że nie poradzę sobie z jego płaczem. Zakupy robiłam szybko lub dłużej, ale tylko przy asyście męża, do ogrodowych teściów zdecydowałam się wybrać dopiero w drugim miesiącu, jazda autobusem do dzielnicy obok wydawała się nieosiągalna. Wyjazd nad jezioro, nad morze, do innego miasta lub w gościnę z noclegiem? Nigdy w życiu! I co się okazało. JJ przetrwał autobus, spacer, centrum handlowe od 14.00 do 18.30, liczne sklepy, przebieralnie, szum, muzykę, głosy podniecone przecenami. Nie spał. Cierpliwie znosił mamy szamotaninę między wieszakami i zabawiał się ulubioną obecnie zabawką - własnymi pięściami. Karmienie w kawiarni również przetrwał. Zrobił awanturę, gdyż nigdy wcześniej publicznie nie konsumował, ale szybko pozbył się audytorium. Gdy zaczynałam go przystawiać w kawiarni było parę osób, gdy skończyłam wszyscy zniknęli, łącznie z ekspedientką. Okazuje się, że bez problemu i z godnością znosi tak długie wyprawy. Zastanawiam się jedynie co myśli o mnie, gdy co chwilę wystawiam z przymierzalni głowę i mówię: jeszcze tylko jedna bluzka, dobrze?


czwartek, 7 lipca 2011

awanturnik

Gdyby przełożyć obecny stan emocjonalny Małego Astronauty na zachowanie dorosłego, to bez wątpienia byłby to frustrat w kapciach filcowych w kratę, który z byle powodu wyskakuje, z fotela przed telewizorem, na balkon i robi awanturę, ponieważ ktoś trzepie dywan o 20.00, pies sąsiadki załatwia potrzeby na chodniku lub dzieci bawią się głośno pod oknem. To taki typ, który w pidżamie w środku sobotniej nocy upomina lokatorów z mieszkania obok, że za głośno gra muzyka. JJ coraz lepiej słyszy i potrzebuje trochę czasu, aby się uporać z nowymi dźwiękami. Tym sposobem mamy awanturę z pozornie błahych powodów. Mama kichnie - awantura, tata kaszle - awantura, śmiech rodziców przy kąpieli - awantura, ktoś za głośno cmoknął przy piersi - awantura, budzik w komórce - awantura. Prawdziwym hitem był dźwięk syknięcia otwieranej butelki z napojem gazowanym - oczywiście awantura. Do tego dochodzą wciąż nieokiełznane ręce. Kubik coraz częściej zatrzymuje piąstki na poziomie oczu, lecz szybko uciekają mu na boki. Czasami pięść pacnie go w nos lub przygotowany do ssania kciuk nie chce dotrzeć do ust i wtedy mamy gwarantowaną kolejną awanturę. I cieszę się bardzo, że nikt nie przetłumaczył dosłownie bobo płaczu, gdyż uszy by mi zwiędły z powodu kosmicznych przekleństw.

wtorek, 5 lipca 2011

równouprawnienie rodzicielskie

"Bo Ty jesteś mamą" często słyszę, gdy rozmowa schodzi na tematy związane z JJ i tym, kto powinien zajmować się dzieckiem w domu. Oczywiście jestem mamą. Niezaprzeczalnie, niepodważalnie jestem mamą Małego Astronauty. Tak samo jak równie niezaprzeczalnie i niepodważalnie Tatą jego jest Kris. Dlatego nie widzę powodu, dla którego miałabym przywłaszczać sobie prawo do pełnej opieki nad Maluszkiem. Na początku chciałam w pewien sposób chronić mojego męża. Wiedziałam, że chodzi do pracy, często wraca zmęczony, więc starałam się jak najwięcej zajmować JJ, aby Kris miał czas dla siebie. Usłyszałam wtedy od niego: proszę, nie odsuwaj mnie od naszego Synka. I to otworzyło mi oczy. Jestem za równouprawnieniem rodzicielskim: za tym, aby mężczyzna przewijał, kąpał, odbijał, bawił się, śpiewał, rozmawiał, usypiał, chodził na solo spacery, zostawał z dzieckiem sam na sam w domu i zmagał się z dziecięcymi problemami. Ponieważ zasługuje na te chwile. Zasługuje na to, aby związać się z Maluchem podczas tych zwykłych czynności  z codzienności. Nie doświadczy karmienia piersią. Ale czuję, że panowie odbiją to sobie w przyszłości, gdy mama nie będzie dopuszczona do pewnych astronomicznych zagadnień.


niedziela, 3 lipca 2011

kołysanka dla dorosłych

W końcu muszę przyznać przed samą sobą, że cierpię na nietolerancję tekstową. Nie pamiętam tekstów piosenek. O kołysankach nawet nie wspomnę, bo jak można pamiętać coś, czego nigdy wcześniej się nie znało. Ale przeżywam rozczarowanie swoją pamięcią, za każdym razem, gdy próbuję coś Małemu Astronaucie zaśpiewać. Od dwóch lat intensywnie braliśmy udział w spotkaniach karaoke. Głos mam kiepski, więc do znudzenia męczyłam dwie piosenki: "Kryzysową narzeczoną" i "Miłego, słodkiego życia". Mimo przejścia przez te kawałki dziesiątki razy, nie potrafię zaśpiewać ich z pamięci. Nie pamiętam największych hitów. Nie pamiętam piosenek z koloni, szkoły, letnich spotkań przy ognisku. Białego Misia nawet nie pamiętam. Nie wspomnę o dziecięcych kawałkach. Zawsze wychodzi mi mix refrenowy w stylu: puszek okruszek, kłębuszek najsmaczniejsze ciasto w świecie ja jestem pan tik tak a to jest zielone rączki zielone nóżki całe zielone są Zuzia lalka nie duża a na dodatek cała ze szmatek. Dlatego JJ przed snem słucha szumu morza, bo to zdecydowanie szybciej go uspokaja, niż hity z niepamięci mamy. Ostatnio dumna byłam z siebie, gdy za pomocą internetu odświeżyłam swoją pamięć w kwestii "Stokrotki" i "Śpij Kochanie". Natomiast Kris przebił mnie kreatywnością. Któregoś dnia usłyszałam jak śpiewa Kubikowi:

"Ach Śpij, bo nocą,
Kiedy koty się na dachu grzmocą,
Wszystkie dzieci nawet złe pogrążone są we śnie,
A ty jeden tylko nie."