Nasz Mały Astronauta boryka się obecnie z wielkim dylematem posiłkowym. Gdy już tylko uda mu się zaspokoić pierwszy głód, rozpoczyna wewnętrzną walkę. Biedny nie wie co ma wybrać: czy cycka i mleko czy może własne dolne kończyny, które od pewnego czasu skutecznie go rozpraszają. Oboje nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy noga zaatakuje i oderwie skupionego głodomora. Wygląda to mniej więcej tak: JJ pije mleko z zaangażowaniem, nagle przestaje i spontanicznie patrzy w dół a tam ruszająca się, kusząca swą atrakcyjnością stopa! W szoku jest Kubuś, ale wraca do konsumpcji. Ale stopa w umyśle już robi krecią robotę i kusi podświadomość nadal. JJ porzuca jedzenie i patrzy znowu w kierunku stopy. Ona odwzajemnia jego spojrzenie. Ta walka trwa kilka minut: stopa, jedzenie, stopa, jedzenie. Ostatecznie wygrywa stopa przyciągnięta z gracją za fałdę ubranka.

Ale się obśmiałam :))) pięknie to napisałaś :))
OdpowiedzUsuńNasz zagryza tak marchwię i jabłko niestety po takiej zagryzce i stopy i ręce i śpiochy i bodziaki i spodnie są umorusane warzywno-owocową papką... i trzeba się kąpać.
Świetne! :))
OdpowiedzUsuńNo tak, mleko zagryzane girami to jest to, albo giry zagryzane kleikiem, to już w ogóle bomba. Ach te ko nczyny. Najpierw szalona ręka, teraz stopy mniamuśne;-)
OdpowiedzUsuńJak na Króla JJ przystało:D stopa to ważna sprawa:D
OdpowiedzUsuńNiech no tylko inni "nie tykają stopy!":D
"Noga zawsze pod ręką" to również hasło Zochacza :P
OdpowiedzUsuńfajne:) zjadacz skarpetek to cudna faza:) nie pamiętam jej już wcale a wcale:)
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam :) Ciekawe, kiedy u nas rozpęta się wojna stopowa? :)
OdpowiedzUsuń